Piątkowe trzęsienie ziemi i wywołana przez nie fala tsunami pozostawiły po sobie tragiczną sytuację. Tysiące zabitych i tysiące zaginionych oraz to, czym żył świat przez kolejne dni, czyli awaria w elektrowni atomowej Fukushima. Czarne scenariusze kreślone przez media prześcigały się w dramatyzmie. Rynki po poniedziałkowym spadku we wtorek pogłębiły przecenę. Nikkei spadł o ponad 10 proc., a w ciągu dwóch pierwszych dni tego tygodnia o prawie 17 proc. Średnia rynku amerykańskiego S&P500 spadła do okolic 1250 pkt i wydawało się, że może być niżej. Nasz rynek w tym czasie zachował zimną krew.
Osłabienie WIG20 w trakcie tych dramatycznych wydarzeń można uznać za symboliczne. Tym bardziej jest to znaczące, że pierwsze dwa dni tego tygodnia to odwrót od rynków ryzykownych, do których przecież nasza giełda się zalicza. Jak widzi Polskę świat finansów, można było się przekonać po notowaniach złotego, który w ciągu dwóch dni mocno osłabł. Szczególnie wobec franka szwajcarskiego, bo ta waluta była przedmiotem zainteresowania każdego, kto uciekał z kapitałem w bezpieczne miejsce.
Moc polskiego rynku akcji można było tłumaczyć na bazie analizy technicznej. Tu wszystko grało. Spadek sprowadził ceny kontraktów i wartość indeksu WIG20 w okolice 2700 pkt. Tu znajdował się poziom wsparcia, który ostatecznie spełnił swoje zadanie. Ceny się od niego odbiły we wtorek, by w trakcie kolejnych dni iść w górę. Tempo zwyżki nie było może wielkie, ale nie w tym rzecz. To, że ona w ogóle się pojawiła, i to na takim poziomie, wskazuje, że popyt w czasie tych trudnych dni miał się dobrze. Jakie z tego wnioski? Moc rynku to jeszcze nie sygnał, ale wskazówka.
Sygnałem miało być przełamanie poziomu szczytu poniedziałkowych notowań. Takie wyjście oznaczałoby zanegowanie ostatniej fali osłabienia, co mogło być fundamentem dla nowej fali zwyżki. W tym przypadku dość okazałej, bo obrona wsparcia w okolicy 2700 pkt daje wiele ciekawych możliwości. Wyjście indeksu nad 2770 pkt miało być również potwierdzeniem tego odbicia. Wtedy należałoby uznać, że kanał wzrostowy, w jakim indeks znajduje się od połowy ubiegłego roku, działa, a ruch spadkowy w jego ramach właśnie się zakończył.