Szerokie indeksy, takie jak Bloomberg Commodity Index czy S&P GSCI, praktycznie nie uległy zmianie w ciągu ubiegłego tygodnia, bo jak na tę klasę aktywów spadek o 0,1–0,2 proc. to bezruch. Największe zmiany zaszły na rynkach energii i metali szlachetnych. Ropa znowu staniała, cena najbliższego kontraktu na baryłkę ropy Brent spadła o 1,5 proc., do 47,3 USD. Większej przecenie uległa na giełdzie w Nowym Jorku ropa WTI, za której baryłkę po ponad 3-proc. spadku trzeba było pod koniec zeszłego tygodnia zapłacić 42,5 USD. Rynek nadal szuka poziomu równowagi, który uwzględniałby powrót Iranu, zaś dewaluacja juana w żaden sposób sytuacji nie uspokoiła – wręcz przeciwnie. Inwestorzy obawiają się, że wzrost cen surowców w juanach ograniczy ich import, wpływając na globalny bilans popytu i podaży. Wydaje się, że jest to analiza zbyt uproszczona, nie uwzględnia bowiem ani pozytywnego wpływu dewaluacji na eksport, ani bardzo niskiej elastyczności cenowej popytu na niektóre surowce. Co więcej, nie bierze pod uwagę spadku presji na umocnienie dolara, którą zaczęliśmy obserwować od razy po decyzjach Ludowego Banku Chin.

Wpłynęły one nie tylko na rynek walut i surowców, ale także akcji i obligacji. Spadki cen na światowych giełdach spowodowały, że wielu inwestorów zaczęło przesuwać środki do „bezpiecznych portów", jednym z nich są zaś złoto i inne metale szlachetne.