Udany początek tego tygodnia spowodował, że indeks S&P 500 w pełni odrobił straty z marca i kwietnia oraz znalazł się na lekkim plusie od początku roku. Rynek najwidoczniej wykreślił kolejną formację V, czyli wcześniejsza dynamiczna korekta została praktycznie równie szybko zakończona, jak się zaczęła.
Wydaje się, że zdecydowana większość inwestorów jest bardzo zaskoczona takim obrotem sprawy. Wydawało się bowiem, że wcześniejsze spadki miały niezłe podłoże zarówno techniczne, jak i fundamentalne. Rynek prezentował się relatywnie słabo, co spowodowało zmianę nastawienia systemów trendowych na bardziej defensywne. Fundamentalną podstawą tego stanu rzeczy była oczywiście polityka celna Donalda Trumpa oraz związane z nią ryzyko recesji bądź przynajmniej spowolnienia gospodarczego, połączonego z presją na wzrost inflacji. Wygląda jednak na to, że zarówno przesłanki techniczne, jak i fundamentalne zmieniły się o 180 stopni. Spróbujmy to podsumować.
Po pierwsze, stanowisko samego Trumpa w ostatnim czasie się zmieniło. Jest bardziej koncyliacyjne i nastawione na „sukcesy”. W minionym tygodniu takim sukcesem było uzgodnienie ram pierwszego porozumienia handlowego negocjowanego z Wielką Brytanią. Z kolei na początku tego tygodnia doszło do wyraźnej deeskalacji konfliktu z Chinami. Wcześniejsze zaporowe cła wzajemne w jednym ruchu na 90 dni spadły aż o 115 pkt proc. Podobnie jak z innymi krajami, Stany Zjednoczone przeszły do fazy negocjacji także z Chinami. Jednocześnie dobiega końca sezon wynikowy amerykańskich spółek, który z pewnością nie był nieudany. Nawet publikowane dane gospodarcze nie do końca wpisują się w formułowane wcześniej stagflacyjne obawy. Oczywiście negatywne efekty ceł mogą być bardziej odłożone w czasie, ale trzeba przecież pamiętać, że sam obraz dynamicznie się zmienia i aktualnie mówimy o efektywnych stawkach zauważalnie mniejszych niż na początku kwietnia.
Po drugie, sam rynek zawrócił jak na pięcie, co bardziej przypomina 2020 rok i szybkie odrobienie strat covidowych niż 2022 rok, kiedy wyraźny wzrost inflacji na dłużej podkopał rynkowy sentyment. Technicy co do zasady są bardziej przyzwyczajeni do rozwlekłych i przez to rozbudowanych w czasie tendencji spadkowych. Zdarzają się jednak zdecydowanie krótsze fazy dekoniunktury i w ostatnim czasie widocznie występują one częściej, niż wskazywałaby na to historyczna norma. Ta norma kazałaby bowiem czekać na ponowny retest okolic kwietniowego dołka. Teoretycznie jest to wciąż możliwe, choć wydaje się, że z każdym mijającym tygodniem coraz mniej prawdopodobne.