Okno na świat, otwarte nawet w czasie bessy

Chociaż w pierwszej chwili kontrakty CFD kojarzyć się mogą przede wszystkim z dużą dźwignią finansową, to być może o wiele ważniejsze są korzyści dla inwestorów z rynku akcji płynące z międzynarodowej dywersyfikacji portfela oraz możliwości gry na spadki notowań

Aktualizacja: 24.02.2017 06:04 Publikacja: 18.10.2011 12:51

Okno na świat, otwarte nawet w czasie bessy

Foto: GG Parkiet

Zapewne najbardziej istotnym aspektem kontraktów CFD, podobnie jak większości instrumentów pochodnych (w tym notowanych na GPW kontraktów terminowych), jest dźwignia finansowa, która sprawia, że wynik transakcji potrafi być wielokrotnie większy od zmiany kursu (w ujęciu procentowym). Wrażenie, zwłaszcza na początkujących traderach, robią przykłady transakcji pokazujące zarobki rzędu kilkuset procent w bardzo krótkim horyzoncie czasowym.

Trzeba jednak pamiętać, że operowanie dźwignią finansową jest równie efektowne, co niebezpieczne. Nadmierna dźwignia (rozumiana jako zbyt mały udział kapitału własnego w wartości transakcji) w połączeniu z nieumiejętnością kontrolowania strat (zdarzające się co jakiś czas straty to nieodłączny element handlu) to zapewne częsty powód bolesnych niepowodzeń początkujących traderów.

Ciekawe nawet bez dźwigni

Oczywiście odpowiednio dawkowana dźwignia jest potężnym narzędziem, ale nawet gdyby jej nie było, kontrakty CFD i tak oferowałyby inwestorom inne godne uwagi korzyści. Jedną z nich jest bogata oferta instrumentów bazowych. Niezależnie od par walutowych i surowców zwykle inwestorzy mogą przebierać w kontraktach CFD bazujących na akcjach różnorodnych spółek z najważniejszych giełd z całego świata, takich jak USA, Niemcy, Wielka Brytania, Francja, a nawet mniej popularnych parkietów, takich jak Czechy, Węgry czy Portugalia. Dzięki temu w łatwy i tani sposób można uzyskać tzw. ekspozycję portfela na różnorodne rynki zagraniczne. W przeszłości dla większości inwestorów indywidualnych takie okno na świat było właściwie nie do pomyślenia ze względu choćby na bariery techniczne i wysokie koszty związane z bezpośrednim handlem zagranicznymi akcjami.

Duże możliwości dywersyfikacji

Istotne jest przy tym to, że gracze mają dostęp do kontraktów bazujących nie tylko na indeksach giełdowych (czyli koszykach akcji), ale też na konkretnych akcjach. Dzięki temu korzyści z dywersyfikacji portfela mogą być jeszcze większe. Łatwo to zobrazować za pomocą wskaźników korelacji pokazujących, na ile walory poruszają się w tym samym rytmie. Przykładowo w ostatnich 12 miesiącach korelacja (liczona na bazie miesięcznych stóp zwrotu) między naszym rodzimym WIG20 a amerykańskim indeksem Nasdaq wyniosła 0,88 proc. (a więc była dość silna). Z kolei korelacja między WIG20 a wchodzącymi w skład amerykańskiego indeksu walorami spółki o tajemniczym symbolu BBBY (Bed Bath & Beyond – kontrakty CFD na jej akcje są w ofercie brokerów) wyniosła już zaledwie 0,45 (firma ta wyróżniła się wyjątkowo odpornym na zawieruchę na rynkach trendem zwyżkowym).

Zgodnie z teorią inwestowania, im mniejsza korelacja, tym większe korzyści z dywersyfikacji portfela (teoretycznie maleje ryzyko, niekoniecznie kosztem stopy zwrotu). Pod tym względem instrumenty CFD są atrakcyjne nawet dla tych graczy, którzy wolą się koncentrować na najlepiej znanym sobie polskim rynku – wówczas kontrakty te mogą stanowić cenne uzupełnienie.

Okno na świat w postaci dostępu do kontraktów bazujących na akcjach dziesiątek różnorodnych notowanych na giełdach zagranicznych spółek z różnorodnych branż to jeszcze nie wszystko. Do tego dochodzi możliwość gry na spadek notowań, która jest kolejną zaletą CFD, zwłaszcza w obecnych, wyjątkowo burzliwych czasach. Co prawda taką możliwość dają także rodzime giełdowe kontrakty terminowe, ale ich rola jest pod tym względem ograniczona. Gra na spadek WIG20 (na który opiewają najpopularniejsze futures) to nie to samo, co wyszukiwanie najlepiej (a raczej najgorzej) rokujących walorów, których kursy potrafią spadać w sposób znacznie gwałtowniejszy lub systematyczny niż cały rynek. Indeksy giełdowe to z natury tylko pewne uśrednienie, w którym potencjalnie najciekawsze spółki „rozmywają się". Otwierając krótką pozycję w indeksie, nie można uchwycić takich zależności jak fakt, że w dobie obaw o wzrost gospodarczy najbardziej tracą walory firm z branż cyklicznych (wrażliwych na wahania koniunktury).

Gra na spadek – pole do popisu

Rzecz w tym, że na warszawskiej giełdzie możliwość gry na spadek notowań poszczególnych spółek jest mocno ograniczona. Tzw. krótka sprzedaż akcji działa w praktyce w niewielkim zakresie i dotyczy właściwie kilku dużych spółek. Pod tym względem trudno nawet o porównanie z dużymi możliwościami otwierania krótkich pozycji na rynku kontraktów CFD (nawet mimo faktu, że tylko część tych instrumentów umożliwia grę na spadek – w zależności od regulacji na konkretnych parkietach zagranicznych).

Oto prosty przykład obrazujący korzyści płynące zarówno z możliwości gry na spadki, jak i międzynarodowej dywersyfikacji portfela. Podczas gdy inwestorzy na GPW mogą od kilkunastu miesięcy biernie obserwować rozwój kryzysu zadłużenia na obrzeżach strefy euro, co najwyżej analizując, w jaki sposób przełoży się on na koniunkturę na rodzimym rynku, to przy wykorzystaniu CFD można potencjalnie zarabiać na tym kryzysie. W tym roku przykładowo notowany w Portugalii – jednym z krajów najbardziej dotkniętych przez problemy ze spłatą długów – bank BPI potaniał o połowę. Otwarcie krótkiej pozycji na akcjach tej firmy pozwoliłoby zarabiać w dobie zawieruchy na rynkach.

Kontrakty CFD umożliwiają też budowanie nieco bardziej zaawansowanych strategii uwzględniających zarówno krótkie, jak i długie pozycje. Taka taktyka może się sprawdzać zarówno w czasie hossy, jak i bessy na światowych giełdach. Nawet jeśli akcje, w których otworzyliśmy długą pozycję, potanieją, to i tak ostatecznie możemy odnotować zarobek, jeśli inne walory, obstawione na krótko, okażą się jeszcze słabsze. Przykłady można by mnożyć. Weźmy np. papiery niemieckiego koncernu motoryzacyjnego BMW. Załóżmy, że w końcu 2010 r. kupiliśmy kontrakt CFD na te walory, licząc na kontynuację trendu wzrostowego i utrzymanie mocnej kondycji przez niemiecką gospodarkę.

W którymś jednak momencie nawet tak mocne papiery poddały się presji spadkowej. W najgorszym jak dotąd momencie zawieruchy kosztowały nawet prawie 24 proc. mniej niż na początku roku. Gdybyśmy jednak jednocześnie z zakupem CFD na BMW otworzyli krótką pozycję na akcje wspomnianego portugalskiego banku BPI (licząc na utrzymanie się słabej kondycji krajów na obrzeżach strefy euro), które w najgorszym momencie potaniały o połowę, to i tak bylibyśmy w skali całego portfela na plusie.

[email protected]

Zdarzają się nawet ujemne wskaźniki korelacji

Na powyższych wykresach i w tabeli przedstawiliśmy przykłady tego, w jaki sposób notowane na zagranicznych giełdach akcje (wszystkimi tymi walorami można handlować za pośrednictwem kontraktów CFD) potrafią odrywać się od ogólnych trendów. Przegląd wyników obliczeń zawartych w tabeli prowadzi do wniosku, że inwestorzy w dużej gamie zagranicznych akcji są w stanie znaleźć takie, które cechują się bardzo niską korelacją między sobą, a także względem naszego rodzimego rynku. Przykłady można by mnożyć. Weźmy papiery francuskiej sieci hipermarketów Carrefour. W ostatnich 12 miesiącach był to wdzięczny obiekt zainteresowania dla inwestorów chcących zarobić na spadkach. Korelacja między notowaniami firmy a indeksem WIG20 wyniosła zaledwie 0,14 (była bardzo słaba). Z kolei korelacja tych samych akcji z walorami niemieckiego koncernu motoryzacyjnego BMW była nawet nieco ujemna, co oznacza, że notowania obu spółek poruszały się w przeciwnych kierunkach. Ze względu na bogatą gamę instrumentów, na których bazują kontrakty CFD, możliwości poszukiwania podobnych fenomenów są dziś właściwie niemal nieograniczone.

Inwestycje
Emil Łobodziński, BM PKO BP: Teraz bardziej GPW niż Wall Street
Inwestycje
Niedźwiedzie coraz bardziej dochodzą do głosu. Również na GPW
Inwestycje
Z nieba do piekła. Całkowita zmiana nastrojów na giełdach
Inwestycje
Francuski CAC 40 zbiera siły do ataku na nowe, historyczne szczyty?
Inwestycje
Jerzy Nikorowski, BM BNP Paribas: Przyjęcie euro uodporni nas na geopolitykę
Inwestycje
Strach zaczyna zaglądać w oczy, a to sygnał dla obligacji