Kryzys już tu jest. Wszystkie starzejące się ręce na pokład

- W obliczu tak nieubłaganego punktu zwrotnego, jakim jest obecna zmiana demograficzna, trzeba działać – apeluje Stefano Scarpetta, dyrektor ds. Zatrudnienia, Pracy i Spraw Socjalnych w OECD.

Publikacja: 19.07.2025 14:00

Kryzys już tu jest. Wszystkie starzejące się ręce na pokład

Foto: Adobe Stock

Najnowszy raport OECD kwantyfikuje skalę wpływu postępującego starzenia się społeczeństwa na tempo wzrostu gospodarczego w ciągu najbliższych 35 lat. Wnioski? Organizacja ostrzega, że brak rąk do pracy grozi istotnym obniżeniem potencjału wzrostu gospodarczego w większości krajów OECD, nawet przy szybkim wzroście produktywności. Przewiduje, że bez odpowiednich działań politycznych, tempo wzrostu gospodarczego (w ujęciu PKB per capita) średnio dla zrzeszonych krajów może spowolnić w latach 2024–2060 o 40 proc. względem okresu 2006–2019, z około 1 proc. rocznie do 0,6 proc. Dla części krajów, np. Norwegii czy Austrii, zmiany mogą oznaczać przejście do trendu spadku PKB na osobę.

Dla krajów OECD wskaźnik obciążenia demograficznego liczony jako udział osób w wieku 65 lat i więcej względem populacji osób w wieku produkcyjnym (20–64 lata) urośnie między 2023 a 2060 r. z 32 do 53 proc. Co kluczowe, Polska będzie jednym z krajów najmocniej uderzonych zmianą demograficzną – u nas ten wskaźnik urośnie według prognoz OECD z około 32 do 76 proc. Z szacunków organizacji wynika, że pomiędzy 2024 a 2060 r. ubędzie w Polsce około 37 proc. osób w wieku produkcyjnym – ich liczba spadnie z około 23 mln do 14,5 mln. To zaś uderzy w nasz potencjał rozwojowy, obniżając nasze średnie rocznie tempo wzrostu PKB na osobę z około 4 proc. w latach 2006–2019 do 2,5 proc. w latach 2024–2060. – Tylko Polska, Słowacja i Chile zaliczą tak silne wyhamowanie – wskazuje Andrzej Kubisiak, zastępca dyrektora w Polskim Instytucie Ekonomicznym.

Z analizy PIE z 2024 r. wynikało, że jeśli utrzymają się obecne trendy demograficzne, do 2035 r. ubędzie w Polsce ponad dwa miliony pracowników, czyli około jedna ósma obecnego stanu zatrudnienia. – A dzisiaj jesteśmy jeszcze niejako w przedsionku kryzysu. W najbliższych 10 latach zaczniemy to odczuwać, ale to nie będzie jeszcze epicentrum zmian depopulacyjnych i starzenia się społeczeństwa. Najtrudniejsze pod tym względem będą lata 40. – ostrzega.

Czytaj więcej

Baby bonds wpłynęłyby na nawyki oszczędzania i demografię

Z dzietnością chyba niewiele da się zrobić

Na istotną poprawę dzietności raczej nie ma co liczyć. Zresztą – nawet gdyby do tego doszło – to jest to czynnik, który przełożenie na sytuację na rynku pracy zacząłby mieć realnie po około 30 latach. Ale na razie nic na to nie wskazuje: w 2024 r. współczynnik dzietności spadł do najniższego w historii poziomu 1,1 (co w skrócie oznacza, że gdyby takie statystyki urodzeń utrzymywały się cały czas, to każda kobieta w ciągu całego swojego życia urodzi średnio 1,1 dziecka). Urodziło się wówczas niespełna 252 tys. dzieci, zmarło o ponad 157 tys. osób więcej. Dotychczasowe dane za 2025 r. sugerują, że wskaźnik dzietności może spaść w okolice 1,03.

Nawet przy utrzymującym się wskaźniku dzietności jak przez pierwsze blisko ćwierć wieku (około 1,2–1,45) liczba rodzących się dzieci by spadała z powodu kurczącej się liczby kobiet w wieku rozrodczym (15–49 lat). Obecnie jest ich około 8,5 mln, o blisko milion mniej niż jeszcze w 2010 r. Ten proces jest jednak dodatkowo napędzany spadającą dzietnością.

Co ważne, nie jest to wyzwanie, które można by odwrócić politykami publicznymi: świadczeniami, dłuższymi urlopami, poprawą warunków mieszkaniowych itd. W artykule „Dlaczego dzietność jest tak niska w krajach o wysokich dochodach?” amerykańscy naukowcy Melissa Schettini Kearney i Phillip B. Levine zwracają uwagę na szeroko rozlane „przesunięcia priorytetów”. Wskazują choćby na napięcie między pracą zawodową a rodzicielstwem czy zjawisko „intensywnego rodzicielstwa”. – Współczesne oczekiwania społeczne wobec rodziców, dotyczące poświęcania znacznych ilości czasu, energii i zasobów na rozwój każdego dziecka, mogą działać odstraszająco, podnosząc postrzegane koszty rodzicielstwa – recenzują ekonomiści mBanku. „Istnieją powody, by sądzić, że szeroko rozumiany styl życia związany z posiadaniem dzieci staje się dla wielu dorosłych coraz mniej atrakcyjny” – napisali w badaniu Levine i Kearney.

– To zmiana, z którą musimy się trochę pogodzić. Dzieci po prostu będzie się rodziło coraz mniej – komentuje dla „Parkietu” Andrzej Kubisiak.

Czytaj więcej

Wyzwania przed Polską: kierunki i branże przyszłości

Zmobilizować wszystkie siły

OECD rekomenduje kilka dróg łagodzenia wpływu starzenia się społeczeństwa na sytuację na rynku pracy i wzrost gospodarczy. Słowo „łagodzenie” jest tu kluczowe. – Przy tej skali spadku populacji i takim tempie starzenia się społeczeństwa możemy tylko ograniczać straty. Tej luki już nie uda się całkowicie załatać – mówi Kubisiak.

Po pierwsze, wydłużenie aktywności zawodowej. Wydaje się, że trudno będzie przeforsować podniesienie, czy choćby zrównanie, wieku emerytalnego w Polsce. – To jest absolutna no-go zone dla polskiej polityki – komentuje dr hab. Łukasz Goczek z Wydziału Nauk Ekonomicznych Uniwersytetu Warszawskiego. Pozostaje więc skutecznie zachęcać do dłuższej pracy. O ile w grupie 50+ unijna średnia to około 40 proc. osób aktywnych zawodowo, o tyle w Polsce to 36 proc., więcej tylko niż w Chorwacji i Rumunii.

Drugą rekomendacją OECD jest zwiększenie aktywności zawodowej także wśród innych grup. Przykładowo, dane Eurostatu wskazują, że w Polsce tylko około 34 proc. osób z niepełnosprawnościami ma zatrudnienie, średnia unijna to około 55 proc. W 2024 r. Polski Instytut Ekonomiczny szacował, że w sprzyjających warunkach dla aktywizacji polski rynek pracy mógłby być zasilony przez dodatkowy milion osób, a największym rezerwuarem są osoby, które dziś z różnych powodów nie są w stanie pracować na cały etat w formie stacjonarnej, np. osoby uczące się, sprawujące opiekę nad dziećmi lub innymi członkami rodziny. Polska jest na szarym końcu, jeśli chodzi o popularność umów w niepełnym wymiarze czasu pracy, w ten sposób pracuje 6 proc. badanych; średnia dla OECD to 20 proc.

Z aktywizacją zawodową związana jest też trzecia rekomendacja OECD, czyli wyrównanie luki we wskaźniku zatrudnienia kobiet i mężczyzn. Do tego dochodzą migracje. Przy przyjętych przez OECD założeniach, przy zastosowaniu tych czterech rozwiązań, moglibyśmy ograniczyć tempo spadku PKB na głowę mieszkańca z dotychczasowych około 4 proc. nie do 2,5 proc., ale do około 3 proc. – Jesteśmy wśród krajów, które mają relatywnie duże pole do działania – ocenia Kubisiak.

Raport OECD w mniejszym stopniu skupia się na kwestiach technologicznych – automatyzacji i robotyzacji pracy, sztucznej inteligencji itd. Tymczasem zdaniem wicedyrektora PIE to najniżej wiszący owoc. – Tu limitem jest tylko kapitał, który firmy mogłyby w to zainwestować – ocenia. To swego rodzaju przewrotność: dziś sztuczna inteligencja postrzegana jest przez wielu pracujących jako coś, co może odebrać im pracę. Tymczasem, jak komentują ekonomiści Pekao, jeśli kryzys demograficzny faktycznie przełoży się na kryzys gospodarczy i fiskalny, to będzie to znak, że sztuczna inteligencja właśnie poniosła porażkę i nikomu nie zagroziła.

Gotujemy rybkę w akwarium

Z demografią jest trochę jak z rybką w akwarium, którą delikatnie podgrzewamy – porównuje Kubisiak z PIE. – Tu nie będzie szoku, który nastąpi, tak jak fala pandemii, wybuch wojny, uderzenie cłami, kryzys finansowy czy inne krachy. To będzie bardzo powolny, systematyczny proces, którego jako społeczeństwo nie będziemy dostrzegać z dnia na dzień.

Nawiązując do metafory z podgrzewaną rybą w akwarium, w pewnym momencie zorientujemy się jednak, że woda bulgocze: usługi publiczne działają dużo słabiej, że obciążenie systemu ochrony zdrowia jest dużo większe, że trudno jest spiąć system emerytalny, że dużo trudniejsza jest dostępność do różnych usług komercyjnych, że jest coraz mniej dostępnych pracowników. Zauważa przy tym, że starzenie się społeczeństwa z perspektywy gospodarczej to nie tylko kwestia mniejszej liczby rąk do pracy, ale także fakt, że te nowe – mniej liczne – kohorty pracujących – wchodzą do innych branż. – To wywoła nam lukę strukturalną na rynku pracy. Trochę upraszczając obraz: będą schodzić nam z rynku dekarze, elektrycy, pielęgniarki, a wchodzić na niego specjaliści od AI, od programowania czy od biotechnologii. Na to musimy się szykować jako społeczeństwo, jako gospodarka – wskazuje.

Kolejny element to zmiana profilu konsumpcji. Jak zauważa Piotr Kamiński z PIE, starsze gospodarstwa domowe przeznaczają relatywnie więcej środków na usługi zdrowotne, farmaceutyki i opiekę, a mniej na dobra trwałe. – OECD wskazuje, że szczyt konsumpcji medycznej przypada na zaawansowane grupy wiekowe, co podniesie udział sektora zdrowia w PKB.

Ekonomiści Pekao dodają do listy konsekwencji starzenia się społeczeństwa m.in. prawdopodobne spowolnienie postępu technicznego (mniej ludzi = mniej talentów), mniejszą skłonność do ryzyka (mniej zakładanych biznesów, mniej innowacyjności) czy większe problemy z długiem publicznym.

Zalety? Też są. Stefano Scarpetta, dyrektor ds. Zatrudnienia, Pracy i Spraw Socjalnych w OECD, zwraca uwagę na potencjalnie łatwiejszą walkę ze zmianami klimatu. Podkreśla jednak przy tym, że konsekwencje zmian demograficznych mogą zagrażać trwałości społecznej i gospodarczej. – Historycznie, spowolnienie wzrostu od lat 70. XX wieku szło w parze z rosnącym niezadowoleniem społecznym. Mówiąc wprost, rządy nie mogą dłużej ignorować tej zmiany, która tylko przyspiesza – konkluduje.

Gospodarka światowa
Ceny producentów w Niemczech spadły w czerwcu zgodnie z oczekiwaniami
Gospodarka światowa
Unia uderza w rosyjską ropę i jej nabywców. Pułap cenowy w dół, sankcje na Indie i Turcję
Gospodarka światowa
Członek Fed zdecydowanie za obniżką stóp procentowych w lipcu
Gospodarka światowa
Jakie karty posiada Europa w rozgrywce handlowej z Ameryką?
Gospodarka światowa
USA: maleje liczba wniosków o zasiłek dla bezrobotnych
Gospodarka światowa
Wzrosła wartość amerykańskiej sprzedaży detalicznej