WIG-banki wyłamał historyczne maksima. Indeks przebił się przez kilkumiesięczny sufit, co z punktu widzenia praw fizyki oznacza wyzwolenie energii skumulowanej w konsolidacji. Mowa o horyzoncie, który swoje początki ma jeszcze w marcu. Niestety rozciągnięta w czasie płaska struktura nie posiada wyraźnych granic. Brakuje klarownego denka, które wraz z sufitem wyznaczyłby szerokość formacji.
Takowej brakuje, zatem byki muszą na oślep poruszać się po nowych rejonach wykresu. Z pomocą może przyjść geometria fal. Poprzedni impuls hossy, zakotwiczony w kwietniowej podłodze, osiągnął długość 4 tys. pkt. Gdyby byki chciały powtórzyć swój poprzedni wyczyn, wówczas na ich celowniku mogłyby znaleźć się okolice 19 tys. pkt. Jednakże tak naprawdę nieistotne jest teraz to, gdzie znajdują się hipotetyczne poziomy oporu, ale to, że rynek otrzymał zielone światło.
Dzięki bankom, WIG20 zdobył nowe, roczne maksima. Problematyczne może okazać się to, że piątek otworzył się ze sporą luką. Z jednej strony jest to przejaw pychy, czyli niebezpiecznego zjawiska obecnego w końcowych fazach zwyżki. Z drugiej jest to efekt uwolnienia energii po długim okresie konsolidacji. Istotne będzie teraz to, co wydarzy się na wsparciach. Lokalnie na WIG20 na uwagę zasługuje poziom 2837 punktów. Do tej wysokości WIG20 pozostaje we wzrostowym układzie, a celem wydaje się być strefa 3250 punktów. Szczyty z 2011 r. zostały przełamane, a to obliguje do kontynuacji hossy. Chyba że niedźwiedziom udało się zastawić pułapkę…