Reakcja rynków na amerykańskie uderzenie w obiekty związane z irańskim programem nuklearnym była dosyć powściągliwa. Na większości giełd azjatyckich doszło w poniedziałek jedynie do lekkiej przeceny. Japoński indeks Nikkei 225 stracił tylko 0,1 proc., a południowokoreański KOSPI spadł o 0,2 proc. Mocniej traciły tajwański Taiex (-1,4 proc.) i filipiński PSEi (-1,9 proc.), ale Hang Seng, główny indeks giełdy w Hongkongu, zyskał 0,7 proc. Większość europejskich indeksów giełdowych lekko traciła po południu. WIG20 zniżkował wówczas o 1,7 proc. Sesja w Nowym Jorku zaczęła się natomiast od lekkich spadków. Dow Jones Industrial otworzył się niemal płasko.
Na rynkach nie widać było ucieczki do „bezpiecznych przystani”. Indeks dolara zyskiwał tylko 0,4 proc., a jen tracił 0,6 proc. wobec amerykańskiej waluty. Nieznacznie spadała cena złota, oscylując w okolicach 3380 USD za uncję. O ile w niedzielę kurs bitcoina chwilowo spadł poniżej 99 tys. USD, o tyle w poniedziałek odrabiał straty i po południu wynosił 101,4 tys. USD.
Czytaj więcej
Inwestorzy jak na razie wykluczają, by władze w Teheranie zdecydowały się na blokadę cieśniny Ormuz, która doprowadziłaby do ostrego wzrostu cen ropy. Tym można tłumaczyć dosyć spokojną reakcję giełd, rynków walutowych i surowcowych na to, że Amerykanie zbombardowali irańskie obiekty nuklearne.
Podwyższona zmienność
Zadziwiająco powściągliwie na uderzenie w Iran zareagował rynek paliw. Za baryłkę ropy gatunku WTI płacono w poniedziałek rano nieco ponad 75 USD, czyli tylko o 1,6 proc. więcej niż w piątek. Później cena zeszła w okolice 74 USD. Od 12 czerwca ropa WTI zdrożała o około 7 USD i wróciła na poziom ze stycznia. Inwestorów jak na razie nie wystraszyły irańskie groźby zablokowania cieśniny Ormuz. Po tym, jak w niedzielę nad ranem amerykańskie bombowce strategiczne uderzyły w obiekty związane z irańskim programem nuklearnym w Fordo, Natanzie oraz Isfahanie, parlament Iranu przyjął uchwałę zezwalającą na zamknięcie tej cieśniny. Do zamknięcia tego wydania „Parkietu” nie podjęto jednak żadnych działań wdrażających tę decyzję w życie. Inwestorzy wyraźnie liczą, że Iran nie spełni groźby. Gdyby to bowiem zrobił, to czasowo odciąłby sporą część dostaw ropy z Zatoki Perskiej, a cena surowca skoczyłaby, według wyliczeń analityków Goldmana Sachsa, do 110 USD za baryłkę, a według prognozy Deutsche Banku do 120 USD za baryłkę. Mogłoby to sprowokować globalną recesję.