To było zaskoczenie. W czwartek po południu rada nadzorcza PZU odwołała Andrzeja Klesyka z funkcji prezesa. Były wieloletni szef tej spółki, który m.in. wprowadzał ją na giełdę, kierował nią tym razem nieco ponad pół roku.
Również w czwartek rada nadzorcza PZU powierzyła czasowo pełnienie obowiązków prezesa Tomaszowi Tarkowskiemu, członkowi zarządu spółki.
Przyczyny dymisji prezesa Klesyka
O przyczynach nagłego i niespodziewanego odwołania prezesa PZU huczą korytarze.
– Wniosek o odwołanie prezesa zarządu PZU został uzasadniony potrzebą zapewnienia zgodności polityki zarządczej spółki z celami właścicielskimi oraz koniecznością skutecznej realizacji ambitnej strategii rozwoju w okresie istotnych wyzwań dla sektora ubezpieczeniowego. Sprawna realizacja tej strategii wymaga jasnych decyzji zarządczych oraz skutecznego dialogu z akcjonariuszami i pracownikami – poinformowało w czwartek późnym popołudniem Ministerstwo Aktywów Państwowych w oświadczeniu.
W nieoficjalnych rozmowach osoby zbliżone do kierownictwa PZU i resortu aktywów państwowych wśród powodów odwołania Andrzeja Klesyka wskazują to, że w spółce nic się nie działo. Nie realizowano dobrze przyjętej przez inwestorów i rynek strategii przygotowanej przez poprzedni zarząd prezesa Artura Olecha, nie było też zapowiadanej przez prezesa Klesyka jej rewizji. – PZU stało więc w miejscu, a Warta, która urzęduje po sąsiedzku, rośnie w siłę – mówi nasz rozmówca. Zwraca też uwagę na wstrzymanie prac wewnętrznego zespołu rozliczeniowego, co sprawiło, że audyt rządów PiS nie był realizowany.