Twórcy polityki monetarnej wysyłają jasny sygnał, że przykładają dużą wagę do zmienności kursu forinta – wskazuje Janos Samu, ekonomista z Concorde Securities.

Węgierski Bank Narodowy, w odróżnieniu od Fedu czy Europejskiego Banku Centralnego, jesienią zeszłego roku nie zdecydował się na agresywne, „antykryzysowe” cięcie stóp. By przeciwdziałać załamaniu kursu forinta, podniósł główną stopę aż do 11,5 proc.

Stopniowo i bardzo ostrożnie zaczął ją obniżać już w listopadzie 2008 r. Tempo cięć stóp obecnie wyhamowało jednak w związku z ostatnimi wydarzeniami w Dubaju i w Grecji. Obawy inwestorów o stan finansów publicznych Hellady oraz ewentualne bankructwo pustynnego emiratu uderzyły bowiem w rynki wschodzące, przyczyniając się także do osłabienia węgierskiej waluty. – Wciąż jednak jest dużo miejsca na dalsze rozluźnianie polityki monetarnej. Zwłaszcza że inflacja na Węgrzech nadal jest stosunkowo niska – twierdzi Neil Shearing, ekonomista z firmy badawczej Capital Economics.

Cięcia stóp mają oczywiście ożywić gospodarkę zmagającą się z najgłębszą recesją od 18 lat. Budapeszteński bank centralny spodziewa się, że PKB Węgier spadnie w tym roku o 6,7 proc., a w przyszłym o 0,6 proc. Wzrost gospodarczy ma powrócić dopiero w 2011 r. Węgry najprawdopodobniej wyjdą później z kryzysu niż np. Czechy i Słowacja, gdyż wdrażany przez rząd program ostrych cięć budżetowych przyczynia się do zmniejszenia popytu wewnętrznego.

W węgierskiej gospodarce pojawiają się też jednak optymistyczne sygnały. Indeks nastrojów gospodarczych GKI wzrósł bowiem w grudniu do minus 25,4 pkt, czyli poziomu sprzed upadku banku Lehman Brothers.