Analitycy uważają Rosję za najbardziej perspektywiczny rynek wschodzący w 2010 r. – wynika z danych agencji Bloomberga. Niemal 95 proc. rekomendacji dotyczących rosyjskich akcji to „kupuj” albo „trzymaj”. To ich największy odsetek od 1997 r.
[srodtytul]Zapanował optymizm[/srodtytul]
Duży entuzjazm wobec inwestycji w rosyjskie akcje wykazują choćby analitycy Goldman Sachs. Ich zdaniem Rosja może okazać się w tym roku najlepszym rynkiem wschodzącym. Kontynuacji zeszłorocznej hossy spodziewa się obecnie większość ekspertów. Moskiewski indeks RTS co prawda wzrósł już w 2009 r. o 128 proc., ale w 2010 r. może według analityków banku Troika Dialog wzrosnąć o kolejne 40 proc.
Wśród funduszy zapowiadających zwiększenie zaangażowania w Rosji znajduje się Templeton Emerging Markets Trust zarządzany przez Marka Mobiusa, „guru” rynków wschodzących. – Ludzie zaczynają zdawać sobie sprawę, że rosyjskiego rynku nie można przeoczyć. Jeżeli porównuje się wyceny rosyjskich akcji z wycenami papierów z innych znaczących krajów, okazuje się, że walory te nie są zbyt drogie. Wciąż jest tam bardzo dużo okazji – wskazuje Mobius.
– Rosyjskie akcje są nieprzyzwoicie tanie, są jednymi z najtańszych na rynkach wschodzących. Ten kraj może się zaś rozwijać szybciej, niż się spodziewamy – przyznaje Sam Vecht, zarządzający funduszem w Black Rock. Inwestorzy liczą na to, że Rosja wyjdzie w tym roku z głębokiej recesji, co wraz z utrzymywaniem się cen ropy w okolicach 70 USD za baryłkę przełoży się na duży wzrost zysków spółek z moskiewskich giełd. Zdaniem Jima O’Neilla, stratega Goldman Sachs, który w 2001 r. grupie czołowych państw wschodzących (Brazylii, Rosji, Indiom i Chinom) nadał nazwę BRIC, zyski rosyjskich spółek mogą wzrosnąć w tym roku nawet o ponad 60 proc.