To gwałtowna zmiana polityki sprawującego od sierpnia władzę gabinetu Demokratycznej Partii Japonii.
– Wielu przedsiębiorców uważa, że dolar powinien kosztować około 95 jenów. Musimy więc pracować wspólnie z Bankiem Japonii nad osiągnięciem tego celu, biorąc pod uwagę skutki, jakie przynoszą dla naszego kraju zmiany kursów różnych walut. Byłoby miło, gdyby jen jeszcze się osłabił – zadeklarował wczoraj Kan. Dzień wcześniej objął on kierownictwo resortu finansów.
Słowa nowego ministra odniosły skutek. O ile w środę na zamknięciu za dolara płacono 92,5 jena, to w czwartek po południu już 93,1 jena. Po raz ostatni dolar kosztował 95 jenów w sierpniu.
Japonia wychodzi już co prawda z recesji, ale ożywienie gospodarcze w Kraju Kwitnącej Wiśni jest wciąż słabe i niepewne. W grudniu zostały np. zrewidowane w dół dane o wzroście gospodarczym w trzecim kwartale. Okazało się, że wyniósł on tylko 1,3 proc. w tempie annualizowanym, a nie 4,6 proc., jak mówił pierwszy odczyt. Japońscy eksporterzy od wielu miesięcy skarżą się zaś, że zbyt silny jen źle wpływa na ich wyniki i przez to ogranicza ożywienie gospodarcze.
Poprzedni minister finansów Hirohisa Fuji opierał się sugestiom mówiącym, by osłabić narodową walutę. Był z tego powodu ostro krytykowany przez opinię publiczną. Oficjalnym powodem jego dymisji był jednak „zły stan zdrowia”. Jego następca już wcześniej był zaś znany jako zwolennik osłabienia narodowej waluty.