Premier Jeorios Papandreou ujawnił już jego główne założenia. Deficyt budżetowy ma zostać obniżony w tym roku do 8,7 proc. PKB, a do 2012 r. do 2,8 proc. PKB.

Kondycja greckich finansów publicznych od jesieni wzbudza ożywione zainteresowanie rynków, gdy obecny rząd (sprawujący władzę od października) ponad dwukrotnie podwyższył prognozę deficytu budżetowego na 2009 r. Zaniepokoiło to Unię Europejską oraz inwestorów, co przyczyniło się do tego, że agencje Fitch, Moody’s oraz Standard & Poor’s obniżyły Helladzie ratingi kredytowe do najniższych poziomów w strefie euro. Część analityków zaczęła nawet sugerować, że Grecja będzie potrzebować zagranicznej pomocy finansowej oraz może doprowadzić do rozpadu strefy euro.

Nawet niemiecka kanclerz Angela Merkel przyznała wczoraj, że kłopoty Grecji mogą silnie uderzyć w unijną walutę. Rząd w Atenach stara się więc uspokoić Brukselę. Premier Jeorios Papandreou obiecał wczoraj, że tegoroczne cięcia budżetowe oraz poprawa ściągalności podatków przyniosą budżetowi 10 mld euro. Dodatkowe oszczędności mają nastąpić w następnych dwóch latach. – Zrobimy co w naszej mocy. Nasz kraj może i powinien jak najszybciej wyrwać się z kręgu nędzy – zapewnił Papandreou.

Cięcia, choć umiarkowane, mogą jednak wywołać gwałtowną reakcję społeczną. Część związków zawodowych już zapowiedziała strajki.