W cieniu starć na froncie w Donbasie toczy się na Ukrainie tajna wojna – konfrontacja między najpoważniejszymi oligarchami, ludźmi, którzy przez wiele lat byli wielkimi rozgrywającymi w ukraińskiej polityce i gospodarce. Ten tajny front ma coraz więcej ofiar. W połowie kwietnia został zastrzelony pod swoim domem Oleg Kałasznikow, dawniej wpływowy deputowany Partii Regionów eksprezydenta Wiktora Janukowycza. Dzień wcześniej jego brat zginął w wypadku samochodowym, przewożąc 6 mln hrywien (982 tys. zł). W lutym wyleciał z okna kijowskiego apartamentu położonego na 17. piętrze Michaił Czeczetow, były deputowany Partii Regionów zajmujący się m.in. procesami prywatyzacyjnymi. Dwa dni wcześniej Stanisław Mielnik, inny prominentny działacz Partii Regionów, „popełnił samobójstwo", strzelając sobie w głowę. W marcu prokurator Siergiej Melniczuk wyleciał z okna na dziewiątym piętrze w Odessie. W styczniu Aleksiej Kolesnik, były przewodniczący charkowskiej regionalnej administracji został znaleziony powieszony. W lutym „powiesił się" na kilka godzin przed swoim procesem Siergiej Walter, burmistrz Melitopola.
Niemal wszyscy ci oficjele byli członkami poprzedniej, skrajnie złodziejskiej ekipy władzy, a kojarzono ich jako ludzi Rinata Achmetowa, najbogatszego obywatela Ukrainy, nieformalnego lidera donieckiego klanu oligarchów. To on mocno przyczynił się do wypromowania Janukowycza jako polityka i to Achmetowa wielokrotnie oskarżano o finansowanie rosyjskiej rebelii w Donbasie. Według amerykańskiego „Newsweeka" wiele wskazuje, że za tą serią podejrzanych zgonów stoi właśnie Achmetow likwidujący niewygodnych świadków jego brudnych interesów. – Kałasznikow i inni działacze Partii Regionów zostali wyeliminowani przez swoich pracodawców – twierdzi Borisław Bereza, ukraiński deputowany, działacz faszyzującego Prawego Sektora.
Od Doniecka do Dniepropietrowska
Achmetow przez wiele lat był niekoronowanym królem Doniecka. On i jego ludzie kontrolowali, w sposób typowy dla postsowieckiej oligarchii, miejscową gospodarkę i życie polityczne. Na przełomie 2013 i 2014 r. jego ludzie opłacali bojówkarzy walczących z promajdanowymi aktywistami. Zmiana władzy sprawiła, że musiał się przyczaić. Część jego przedsiębiorstw znalazła się na terenach opanowanych przez prorosyjską rebelię. Wielokrotnie pojawiły się informacje, że sponsoruje on terrorystów, by w zamian nie ruszali jego zakładów. Domysły te potwierdził niedawno Aleksander Borodaj, były premier samozwańczej Donieckiej Republiki Ludowej. Ujawnił, że to dzięki układowi z Achmetowem tzw. separatyści wstrzymali ofensywę na Mariupol, strategiczny port znajdujący się na drodze z Rosji na Krym.
– Achmetow ma bardzo wielu wrogów wśród obecnej kijowskiej elity rządzącej, w establiszmencie... I jednym z jego głównych wrogów jest Kołomojski. Achmetowowi pasuje, kiedy jego firmy znajdują się na terytorium DRL i wciąż produkują. W jego interesie jest też, żeby ta produkcja szła na eksport. Powinna być eksportowana. Dokąd? Do Włoch. A jak może tam pójść? Przez porty. Przez jakie? Jedyny port dla niego dostępny to Mariupol. Domyślcie się, dlaczego nie zdobyliśmy Mariupola we wrześniu, choć była taka możliwość. No bo jakby miał sprzedawać produkcję z terytorium opanowanego przez terrorystów Włochom? Nie mógłby. Może eksportować produkty na Zachód tylko z terytorium ukraińskiego kontrolowanego przez Kijów, a jedynym takim portem jest Mariupol. Odessa już nie. Bo odeskie porty są kontrolowane przez Kołomojskiego i on tam Achmetowa nigdy nie wpuści – mówił Borodaj na spotkaniu rosyjskich nacjonalistów.
Wspomniany przez niego Ihor Kołomojski to jeden z najbardziej wpływowych ukraińskich oligarchów. Partner w Grupie Privat, którego majątek szacowany był przez „Forbesa" na 3 mld USD. Po obaleniu Janukowycza, do marca 2015 r. był gubernatorem obwodu dniepropietrowskiego. Rządził nim żelazną ręką, za pomocą swojej prywatnej armii polując na rosyjską piątą kolumnę. Za głowę każdego „zielonego ludzika" (rosyjskiego dywersanta) płacił 10 tys. USD. Dzięki temu Dniepropietrowsk uniknął takiego wojennego koszmaru jak Donbas. Kołomojski wykazał się też, opłacając ochotnicze bataliony (szczególnie Dniepr-1 i Azow) okryte chwałą w walce z putinowską agresją. Rosyjska propaganda oskarża go o finansowanie Prawego Sektora, a nawet o zorganizowanie masakry w Odessie (śmierć 32 prorosyjskich aktywistów w podpalonym Domu Związków Zawodowych w Odessie 2 maja 2014 r. – wydarzenie, które sparaliżowało strachem rosyjską piątą kolumnę w tym mieście).