Wskaźnik Shanghai Composite spadł na zamknięciu środowej sesji o 5,9 proc. Pod różnymi pretekstami wstrzymano notowania już co najmniej 1331 chińskich spółek, a obrót akcjami kolejnych 747 w środę zawieszono, gdy ich kursy przekroczyły dzienny limit spadku wyznaczony na poziomie 10 proc. W sumie oznacza to zablokowanie dostępu do 72 proc. chińskiego rynku. O ile na początku spadkowej serii wielu inwestorów utrzymywało pozycje w blue chips, a spółki te były dodatkowo wspierane przez rządowe fundusze stabilizacyjne, to przy wyłączeniu z obrotu tak wielu małych spółek jedynym sposobem na wyjście z walącego się rynku jest sprzedaż akcji największych firm.
– Mamy tu już prawdziwą panikę – powiedział Tony Chu, zarządzający aktywami w firmie RS Investment Management. – W tej sytuacji nie zalecałbym łapania spadającego noża – dodał.
Na giełdzie w Szanghaju we wtorek, w 12. dniu spadków, traderzy pozbyli się za 98,3 mld juanów (15,8 mld USD) akcji kupionych na kredyt. Łączna kwota takich lewarowanych inwestycji podczas trwającej 12 miesięcy hossy, która wywindowała główny indeks o 160 proc., wzrosła pięciokrotnie.
Od 12 czerwca z chińskiego rynku akcji wyparowało już 3,5 bln USD. To największe tąpnięcie na tym rynku od 1992 r.
Mocna przecena dotknęła też rynku surowcowego i kluczowej dla Chin miedzi. Jej cena w ciągu dwóch dni spadła o 8,4 proc.