Zarządzający potrzebują Catalystu, choć tam nie handlują

Wzrostowi aktywów portfeli inwestujących w obligacje korporacyjne towarzyszy wzrost znaczenia giełdowej platformy obrotu tego typu papierami. Ta rosnąca rola nie jest jednak tak oczywista.

Aktualizacja: 29.11.2017 07:33 Publikacja: 29.11.2017 05:05

Zarządzający potrzebują Catalystu, choć tam nie handlują

Foto: Fotorzepa, Krzysztof Skłodowski

Fundusze inwestujące w obligacje korporacyjne rosną jak na drożdżach. Do tej grupy zaliczają się różne rodzaje portfeli – obligacji, gotówkowe i pieniężne, obligacji korporacyjnych. Pojedynczy przedstawiciele tych grup od początku roku przyciągnęli setki, jeżeli nie tysiące milionów zł.

Sprzedaż netto Investor Płynnej Lokaty przekracza już 1,3 mld zł. PKO Skarbowego i PKO Rynku Pieniężnego – 3,3 mld zł łącznie. NN Lokacyjny Plus pozyskał przeszło 350 mln zł, dzięki czemu dołączył do grona funduszy o aktywach przekraczających 1 mld zł.

Polski rynek robi się mały

Wartość obrotów na rynku obligacji korporacyjnych nie odzwierciedla tych napływów. W październiku tego roku sięgnęła 236 mln zł, rok wcześniej – 294 mln zł. Podobnie jak udział obligacji notowanych na Catalyst w aktywach funduszy. Dlaczego?

– Lokacyjny Plus posiada ekspozycję w papiery korporacyjne (maks. 50 proc. według mandatu), szczególnie dbamy o płynność portfela. Rynek Catalyst rozwija się i papierami niektórych emisji regularnie się obraca. Niestety, dla portfela o wielkości aktywów rzędu 1 mld zł musimy zakładać, że płynność na Catalyst może nie być wystarczająca w przypadku szybkiego odpływu aktywów – tłumaczy Wojciech Górny, zarządzający NN Investment Partners TFI. – Dlatego się staramy, aby część portfela składająca się z papierów notowanych na Catalyst nie dominowała i dodatkowo była mocno zdywersyfikowana – wyjaśnia Górny. Zastrzega, że udział emisji notowanych na Catalyst w zarządzanym przez niego funduszu i tak wzrósł w tym roku do około 25 proc. aktywów (nie licząc listów zastawnych).

– Aktywa funduszy inwestujących w obligacje korporacyjne rzeczywiście bardzo dynamicznie rosną, co zmusza zarządzających do wychodzenia za granicę. W ten sposób szukają płynności, dywersyfikacji geograficznej i sektorowej – w Polsce wśród emitentów dominują przedstawiciele kilku branż – banków, deweloperów, windykatorów i spółek pożyczkowych – tłumaczy Mateusz Mucha z DM Navigator.

Notowania tak, handel nie

To że obligacje notowane na Catalyst mają stosunkowo niewielki udział w aktywach największych funduszy, jak również to, że zarządzający nie handlują nimi na giełdowej platformie obrotu, nie oznacza, że znaczenie Catalyst nie rośnie. – Nie jest prawdą, że wzrost zainteresowania obligacjami korporacyjnymi polskich funduszy nie przekłada się na rozwój rynku Catalyst. Bardzo trudno uplasować dziś emisję – zarówno prywatną, jak i publiczną, która nie byłaby notowana na Catalyst. Fundusze najczęściej wymagają tego do emitentów, nawet jeżeli później tymi obligacjami na Catalyst nie handlują. Notowanie obligacji nakłada na emitentów określone regulaminami i rozporządzeniem MAR obowiązki informacyjne, a transakcje zawierane na tym rynku dają podstawy do rynkowej wyceny danego papieru wartościowego przez fundusz – podkreśla dyrektor departamentu emisji obligacji w DM Navigator.

GG Parkiet

– Jest natomiast prawdą, że gdy fundusze chcą coś sprzedać lub kupić na rynku wtórnym, najczęściej wolą skontaktować się z podmiotem, który przeprowadził daną emisję i może poszukać drugiej strony transakcji, niż puścić zlecenie na rynek. Transakcje pozarynkowe są dla funduszy tańsze, ponieważ nie ponoszą kosztów transakcji związanych ze zleceniem giełdowym – wyjaśnia Mucha.

Podsumowując – Catalyst jak najbardziej się rozwija, inwestorzy instytucjonalni potrzebują tej platformy, ale na niej nie handlują. – Wystawienie dużego zlecenia na mało płynny papier mogłoby wzbudzić niepokój innych inwestorów, czy aby na pewno kondycja finansowa danego emitenta nie uległa pogorszeniu – zgadza się Mucha.

Dariusz Lasek, wiceprezes Skarbca TFI.

Dariusz Lasek, wiceprezes Skarbca TFI.

Archiwum

Pytania do Dariusza Laska, wiceprezesa Skarbca TFI

Dlaczego obligacje korporacyjne notowane na Catalyst nie mają dużego udziału w aktywach funduszy dłużnych?

Banki pośredniczące w emisjach obligacji korporacyjnych znają inwestorów instytucjonalnych działających w Polsce, nie mają więc żadnego problemu z uplasowaniem obligacji w drodze emisji prywatnej. I podobnie – inwestorzy mniej więcej wiedzą, kto ma obligacje wybranego emitenta, jeżeli chcą je kupić lub sprzedać na rynku wtórnym – mogą zwróci się do banku lub bezpośrednio do drugiej strony transakcji. Dlaczego więc mieliby płacić prowizje od obrotu giełdowego?

Wyceny rynkowe dostępne na Catalyst nie są wystarczającym argumentem?

Nie do końca. Jeżeli notowania papierów wybranej serii zmienią się pod wpływem transakcji, w której właściciela zmieniła jedna obligacja – a naprawdę zdarzają się takie – to wycena nie ma większej wartości z perspektywy funduszu inwestycyjnego, który chciałby sprzedać takich papierów – dajmy na to – tysiąc. Na rynku akcji nie ma tego problemu – różne grupy inwestorów – instytucjonalnych, indywidualnych, polskich, zagranicznych – tworzą wiarygodny – z perspektywy wycen – obrót instrumentami finansowymi. Fundusze mają naprawdę twardy orzech do zgryzienia – w przypadku obligacji korporacyjnych muszą tłumaczyć bankowi depozytariuszowi, dlaczego wyceniają je inaczej niż rynek i dlaczego stosują księgowe modele wyceny, w przypadku papierów notowanych na Catalyst, które teoretycznie mają wycenę rynkową. Ale tak jak powiedziałem – z perspektywy dużego gracza wycena pochodząca z niepłynnego rynku nie jest wiarygodna.

Czy gdyby na Catalyst udało się przyciągnąć inwestorów indywidualnych i pobudzić większy obrót obligacjami, fundusze zaczęłyby bardziej przychylnym okiem patrzeć na ten rynek?

Oczywiście, gdyby był to bardziej płynny rynek, stwarzałby nieporównanie większe możliwości. Temat jednak jest skomplikowany, bo czy ustawodawca powinien – np. różnego rodzaju ulgami podatkowymi czy wręcz nakazami – pobudzić lub wymusić handel na wybranej platformie? Mam pewne wątpliwości. Zauważmy, że od kilkunastu lat nie udało się stworzyć w Polsce płynnego rynku papierów dłużnych. Przed Catalyst było przecież CeTO. Trzeba pamiętać, że inwestowanie w obligacje korporacyjne ma zupełnie inny charakter niż kupowanie akcji – nikt raczej nie lokuje w papiery dłużne firm w celu krótkoterminowej spekulacji. Ograniczona płynność – a na pewno mniejsza niż w przypadku akcji – jest wpisana w charakter instrumentów dłużnych.

Fundusze inwestycyjne
Już bez szału popytu na fundusze dłużne
https://track.adform.net/adfserve/?bn=77855207;1x1inv=1;srctype=3;gdpr=${gdpr};gdpr_consent=${gdpr_consent_50};ord=[timestamp]
Fundusze inwestycyjne
Mieszane perspektywy przed złotem
Fundusze inwestycyjne
USA pozostaną w hossie. W Polsce lepiej postawić na fundusz skarbowy
Fundusze inwestycyjne
Jesienią krajowe fundusze obligacji poderwały się do lotu
Materiał Promocyjny
Cyfrowe narzędzia to podstawa działań przedsiębiorstwa, które chce być konkurencyjne
Fundusze inwestycyjne
Jakub Głowacki, zarządzający Acer FIZ: Europa na krawędzi kryzysu
Fundusze inwestycyjne
Sektor TFI i klienci nie będą skłonni do większego ryzyka