Dla deweloperów otoczenie prawne jest równie ważne, co makroekonomiczne, popatrzmy chociaż na pozwolenia na budowę. W 2022 r. liczba inwestycji i uzyskiwanych pozwoleń się załamała, a w tym roku mamy odbicie popytu, ale dopiero we wrześniu aktywność inwestycyjna firm wróciła do poziomów znanych z czasów boomu…
Czegokolwiek byśmy nie dotknęli na etapie przygotowywania budowy i samej budowy, ma związek z prawem: pozwolenia na budowę, przygotowanie umów, przygotowanie wzorców umów do sprzedaży mieszkań klientom, umowy z generalnymi wykonawcami, z architektami – jest masa czynności z udziałem prawników. Wyczucie otoczenia prawnego na pewno w tym biznesie jest ważne, żeby przygotowywać inwestycje. Mamy w tej chwili dosyć duże zmiany w szeroko pojętym prawie budowlanym, które jeżeli są źle interpretowane, jeżeli są źle wyłapywane przez spółki, mogą wprowadzać je w błąd.
Jeśli chodzi o to, co się w tej chwili dzieje na rynku mieszkaniowym pod względem sprzedaży i uruchamianych budów, sytuacja jest dość nienaturalna. Za nami mocne wahania: okres covidu, kiedy popyt na mieszkania napędzany był szukaniem większych mieszkań i kupowaniem mieszkań – jako sposób lokowania zgromadzonych środków. Następnie rosyjska inwazja na Ukrainę i wyhamowanie popytu. Teraz mamy wpływ „Bezpiecznego kredytu”, uwolnił się duży popyt osób, które nie mogły wcześniej nabywać nieruchomości. Deweloperzy przewidywali od jesieni ubiegłego roku, że ta ustawa będzie wchodziła, i w związku z tym przyspieszali produkcję. Ona jest dziś rzeczywiście na poziomie boomu, w tej chwili panuje nastrój „wszystkie ręce na pokład”, bo skoro jest okazja, to należy ją wykorzystywać.
Jest jednak niepewność: co będzie dalej z „Bezpiecznym kredytem 2 proc.” i w ogóle z polityką odnośnie do nieruchomości – rządy ma przejąć szeroka koalicja. Jest reforma planowania, a ostatnio przepisy dotyczące tzw. patodeweloperki. To w końcu budować, ile się da, czy nie? Co pan doradza deweloperom?