W Polsce zakupy online jako preferowany kanał wskazuje 19 proc. respondentów, podczas gdy w Niemczech tylko 10 proc., Francji 6 proc., Hiszpanii 4 proc., a we Włoszech jedynie 3 proc. Mimo to wzrost liczby sklepów internetowych zaczął spowalniać. W I półroczu 2025 r. w Polsce zostało zarejestrowanych blisko 4 tys. nowych sklepów internetowych, jednocześnie w tym samym czasie wykreślono działalność 3 tys. Jak wynika z danych Dun & Bradstreet Poland na polskim rynku aktywnie działa 73,1 tys. podmiotów sprzedających w internecie, ale przyrost netto o 1 tys. to bardzo skromny wynik.
Azja kontra Polacy
– Rynek e-commerce w Polsce jest już w fazie dojrzałości i niezwykle silnej konkurencji. Nadal rośnie liczba osób kupujących online – już 93 proc. internautów dokonało zakupu w sieci w ostatnich sześciu miesiącach, a niemal każdy polski internauta przynajmniej raz kupił online. Jednak za tym optymizmem kryje się narastająca presja – mówi Sebastian Błaszkiewicz, szef sprzedaży w Univio. – Powstaje wiele nowych sklepów, ale niemal tyle samo kończy działalność, co odzwierciedla wyraźny proces rynkowej selekcji i konsolidacji. Na rynku rośnie znaczenie wielkich platform typu marketplace, a konkurencja ze strony chińskich graczy, takich jak AliExpress, Temu czy Shein, redefiniuje warunki gry – dodaje.
Na zakupy w Azji wskazują też inni eksperci. – Chińskie platformy, korzystające z ulg podatkowych, dotowanej logistyki i przewagi skali, oferują ceny i rozwiązania, których polskie firmy nie są w stanie przebić. Nie obciążają ich, ani VAT, ani ZUS, ani rosnące koszty dostaw i reklamy. Temu już wyprzedziło Allegro w Polsce pod względem liczby użytkowników – mówi Mateusz Jeżyk, prezes Sales Intelligence (Digitree Group). – Polski e-sprzedawca nie ma równych szans. Konkuruje z graczami globalnymi, którzy nie płacą podatków w Polsce i mogą sprzedawać poniżej kosztów, by zdobyć rynek. To asymetryczna wojna – z jednej strony urzędy, z drugiej AliExpress i Temu – dodaje. Jego zdaniem rynek e-commerce w Polsce nie tyle się przegrzewa, co zaczyna trzeźwieć. Mamy do czynienia z brutalną selekcją – przetrwają ci, którzy mają kapitał, technologię, skalę lub lojalną bazę klientów.
– Dziś rywalizują ze sobą już nie tylko marki czy sklepy, ale przede wszystkim rozwiązania technologiczne i modele doświadczeń zakupowych. W tle toczy się cicha, ale fundamentalna batalia o to, kto stworzy najbardziej intuicyjne, szybkie i angażujące środowisko zakupowe – zarówno dla konsumenta, jak i sprzedawcy – mówi Tomasz Ludward z New Business Developer w Ambiscale. – E-commerce przestaje być prostą sprzedażą w internecie. Coraz częściej ten segment przypomina hybrydę technologii, marketingu i analityki predykcyjnej, gdzie kluczowe znaczenie mają: personalizacja, automatyzacja oraz szybkość adaptacji – dodaje. To wszystko stawia właścicieli sklepów (szczególnie tych mniejszych) w trudnej sytuacji. Nie zawsze mają oni dostęp do zasobów, kompetencji czy infrastruktury, by nadążyć za galopującym rozwojem narzędzi. W efekcie ich dług technologiczny względem nowoczesnych rozwiązań rośnie – a im większy dystans, tym trudniej go nadrobić.
Wyzwania dla małego biznesu
W zeszłym roku mikroprzedsiębiorcy zmagali się z inflacją, wysokimi stopami procentowymi i rosnącymi wynagrodzeniami. W 2025 r. jest szansa na poprawę.