Ferro, jeden z największych w Europie Środkowo-Wschodniej producentów i dystrybutorów armatury sanitarnej i instalacyjnej, zanotowało w lipcu słabszą sprzedaż niż oczekiwał tego zarząd spółki. Powodem była prawdopodobnie stosunkowo mała liczba remontów mieszkań i domów prowadzona w tym miesiącu. Co do zasady grupa około 4/5 sprzedaży realizuje na rzecz klientów przeprowadzających remonty. Zaledwie 1/5 armatury sanitarnej i instalacyjnej trafia z kolei do nowopowstałych mieszkań i domów. - W sierpniu było już lepiej. Z naszych obserwacji wynika, że z taką sytuacją miała do czynienia cała branża - mówi Aneta Raczek, prezes Ferro.
Spółka w Polsce od kilku kwartałów odnotowuje podobny poziom przychodów i zajmuje drugie miejsce w branży po Armaturze Kraków. Z kolei za granicą wpływy systematycznie rosną. Na trzech kluczowych rynkach, czyli czeskim, rumuńskim i słowackim grupa ze Sawiny jest numerem jeden. Jej przychody zwyżkują tam w tempie dwucyfrowym. Mocno rośnie również eksport do innych państw. Zarząd chce zwłaszcza rozwijać sprzedaż na Węgrzech i w Bułgarii, czyli w krajach w których stosunkowo niedawno otwarto przedstawicielstwa handlowe. Cały czas dużo wyrobów spółki tafia na Ukrainę i do Francji. W kolejnych latach zarząd może postawić na rozwój sprzedaży w państwach dawnej Jugosławii oraz krajach nadbałtyckich.
W I półroczu grupa Ferro zanotowała wzrost marż brutto zarówno w segmencie baterii i akcesoriów łazienkowych, jak i armatury instalacyjnej. - Dotychczasowy poziom marż chcielibyśmy utrzymać, zwłaszcza jeśli nie wzrośnie kurs dolara - twierdzi Raczek.