Banki zawsze selektywnie podchodziły do finansowania poszczególnych branż i firm, o czym decydowały nie tylko ich możliwości zwiększania bilansu, ale także ocena klienta – jaką marżę można uzyskać, jakie są koszty ryzyka i czy dzięki udzieleniu finansowania można zbudować z nim dłuższą relację, sprzedając inne produkty. Cykliczność gospodarki i zmienność warunków makroekonomicznych oraz regulacyjnych powodują, że zmieniają się branże, które banki finansują bardziej i mniej chętnie. Ostatnio dochodzi do zmiany postrzegania firm wydobywczych i energetyki opartej na węglu oraz projektów z zakresu ochrony środowiska i energii odnawialnej.
Z brudnego węgla do zielonej energii
Przez lata finansowanie firm energetycznych i górniczych było dla banków stosunkowo dobrym biznesem, szczególnie gdy stopy procentowe były wyższe. Dość bezpiecznym, bo jeszcze w 2013 r. udział kredytów zagrożonych dla firm energetycznych wynosił tylko 1,7 proc., a dla górniczych był wyraźnie wyższy i wynosił 12 proc. – wynika z danych KNF. Od tego czasu sytuacja gospodarcza się poprawiała i spłacalność kredytów ogółem również, ale w tych dwóch kategoriach udział zagrożonych podskoczył na koniec 2017 r. do odpowiednio 14 proc. i prawie 21 proc. Ryzyko więc wyraźnie urosło, a marże prawdopodobnie zmniejszyły się ze względu na spadek stóp procentowych w tym czasie.
Być może za wzrost ryzyka odpowiada branża OZE, która może być klasyfikowana przez KNF do kategorii „energetyka". Ostatnie dwa–trzy lata były dla niej trudne ze względu na wprowadzenie przez państwo niekorzystnych regulacji, co odczuły nie tylko firmy – szczególnie elektrownie wiatrowe – ale też banki je finansujące, które zawiązały spore odpisy obciążające wyniki. Dla całego sektora nie jest to problem – kredyty na farmy wiatrowe są warte niecałe 11 mld zł – ale finansowanie to skupiło się tylko w kilku bankach (pokaźny portfel kredytów z inwestycjami w zieloną energetykę, głównie wiatrową, mają m.in. BOŚ, Alior, BGŻ BNP Paribas i DNB Bank Polska). Jednak jest poprawa w tej branży dzięki lepszej sytuacji na rynku zielonych certyfikatów i banki zapowiadają powrót do jej finansowania. – Od jakiegoś czasu widać odwrócenie trendów. Jesteśmy optymistami, jeśli chodzi o ten sektor. Wierzymy, że zacznie funkcjonować na zdrowych zasadach – mówi Vidar Andersen, szef rady nadzorczej DNB Banku Polska.
Niedawno mBank przyjął politykę kredytowania farm wiatrowych i fotowoltaiki. Chce aktywniej wspierać rozwiązania proekologiczne i początkowo na działania z obszaru OZE bank przeznaczy 500 mln zł. – Postęp technologiczny – w szczególności wzrost efektywności i spadek cen turbin wiatrowych i paneli fotowoltaicznych – znacząco poprawił parametry finansowe projektów z sektora OZE – mówi Michał Popiołek, dyrektor zarządzający ds. bankowości globalnej i inwestycyjnej w mBanku. – W świetle aktualnych cen energii inwestycje realizowane w systemie aukcyjnym wymagają mniejszego wsparcia niż poprzednio. Gwarancja stałej ceny przez 15 lat jest tu kluczowa – dodaje.