Ostatnie tygodnie przyniosły duży wzrost notowań banków. Tylko od początku roku WIG-banki zyskał 13,5 proc., czyli znacznie pokonał szeroki rynek, bo WIG urósł tylko o nieco ponad 1 proc. Polskie banki wpisały się w trend poprawy nastrojów do banków na świecie, np. Euro Stoxx Banks, zrzeszający 22 największych kredytodawców w strefie euro, w tym czasie zyskał 17,3 proc. Polskie banki zyskały jeszcze więcej, licząc od jesieni, i pomimo nadciągających wielkich kosztów dla naszego sektora bankowego cechowały się relatywną siłą wobec banków ze strefy euro.
Notowania w górę w ślad za Europą
Od dołka z końca października WIG-banki urósł aż o 71,5 proc., czyli pobił Euro Stoxx Banks o 5 pkt proc., a WIG o prawie 41 pkt proc. Z kolei od 8 grudnia warszawski indeks bankowy urósł o 15,6 proc., czyli także okazał się lepszy od europejskiego (2 pkt proc.) i szerokiego rynku na GPW (prawie 12 pkt proc.). Data ta nie jest przypadkowa – właśnie wtedy Jacek Jastrzębski, przewodniczący Komisji Nadzoru Finansowego, wezwał banki do oferowania ugód frankowiczom. Rynek oczywiście już wcześniej zdawał sobie sprawę, że banki będą musiały ponieść spore koszty wynikające z problemów frankowych, i był to główny powód słabości notowań w 2019 r. Jednak wystąpienie szefa KNF rozwiewa wątpliwości i pozbawia nadziei tych, którzy liczyli, że bankom uda się uniknąć dużych kosztów frankowych. Zwrócił się do bankowców, sugerując, że albo dogadają się z frankowiczami i wezmą na barki spore koszty z tym związane, albo będą nadal walczyć w sądach, narażając się na dużo wyższe, choć rozłożone w czasie, koszty przegranych spraw. Notowania polskich banków podskoczyły także od 29 stycznia, gdy Sąd Najwyższy potwierdził, że Izba Cywilna zajmie się kluczowymi zagadnieniami w sprawach frankowych (decyzja w tym zakresie była oczekiwana), co powinno się przełożyć na ujednolicenie orzecznictwa w tym zakresie. Wiele wskazuje na to, że uchwała Sądu Najwyższego może ułatwić klientom wygraną w sądach, co zwiększy koszty dla banków (wyższa strata na jednej przegranej sprawie i więcej pozwów).
W skład WIG-banki wchodzą także banki zagraniczne (UniCredit i Banco Santander). Kapitalizacja tylko polskich 11 kredytodawców urosła od dołka z końca października łącznie o blisko 60 mld zł (76 proc.), od 8 grudnia o 19,9 mld zł (17 proc.), od 29 stycznia zaś o 14,9 mld zł (12 proc.). Co ciekawe, licząc od października i grudnia, najbardziej zyskiwały nie banki pozbawione problemu frankowego, ale te najbardziej obciążone tymi kredytami (pomijając Getin Noble, który jest w specyficznej sytuacji). Głównie chodzi o Millennium i mBank.
Urząd KNF ocenia, że ugody z frankowiczami to koszt niecałych 35 mld zł brutto. Szacunki te oparte są na danych z banków obejmujących 93 proc. portfela frankowego i nie zakładają objęciem ugód kredytów już spłaconych. Uwzględnienie tych dwóch czynników podnosi koszty dla sektora do 43 mld zł. Jaka jest alternatywa? Pomijamy tu najbardziej optymistyczny i raczej nierealny scenariusz polegający na zastąpieniu niedozwolonych klauzul indeksacyjnych średnim kursem NBP (koszt dla sektora ok. 6 mld zł). Najbardziej prawdopodobna jest taka uchwała Sądu Najwyższego, która skutkować będzie unieważnianiem umów hipotek frankowych i nienaliczaniem bankom opłaty za korzystanie z kapitału (ale sam kapitał w ramach rozliczenia z klientem będzie zwracany) – to byłby koszt dla całego sektora rzędu 109 mld zł (dotyczy to także spłaconych hipotek). Gdyby uchwała była korzystniejsza dla banków i po unieważnieniu umowy należałaby im się opłata za udostępnienie kapitału, koszt wyniósłby 76 mld zł. Odfrankowienie, czyli przewalutowanie po kursie z dnia zaciągnięcia, ale pozostawienie stawki LIBOR, to koszt blisko 85 mld zł (obie kwoty zakładają koszt dla całego sektora, w tym także kredytów spłaconych).