Sprzedaż hipotek notuje rekordy. W tym roku może wynieść ponad 82 mld zł, co byłoby zdecydowanie najwyższym wynikiem w historii. Byłby to rezultat o 30 proc. wyższy niż w dotkniętym pandemią 2020 r. i o 25 proc. lepszy niż w najlepszym od ponad dekady 2019 r.
Gotówka i kredyt
Jednocześnie w wysokim tempie rosną ceny mieszkań. Średnia cena za jeden mkw. w dziesięciu miastach Polski była na koniec marca o 8 proc. większa na niż rok temu (podobnie zarówno na rynku wtórnym, jak i pierwotnym). W ujęciu kwartalnym ceny już od paru lat rosną niemal nieustannie. W marcu na rynku pierwotnym było średnio o 18 proc. drożej niż dwa lata wcześniej, na wtórnym o 22 proc.
Jak te dane mają się do siebie nawzajem? Czy to rosnące zadłużenie napędza ceny mieszkań, czy też odwrotnie – to droższe lokale wymuszają zaciąganie wyższych kredytów? – W mojej opinii pierwotnym czynnikiem, który determinuje rekordowe wyniki wartości udzielanych kredytów mieszkaniowych, jest wzrost cen nieruchomości. Na historycznie wysokim poziomie jest średnia kwota kredytu, która w lipcu wyniosła 328,5 tys. zł – mówi prof. Waldemar Rogowski, główny analityk Biura Informacji Kredytowej. To o 15 proc. więcej niż rok temu i o 30 proc. więcej niż przed trzema laty. Już ponad 26 proc. wartości sprzedaży hipotek stanowią kredyty na kwoty powyżej 500 tys. zł.
Rogowski zwraca uwagę, że udział kredytów w sprzedaży mieszkań nie jest wielki: w I kwartale transakcje gotówkowe (pomijając wkład własny) stanowiły aż 70 proc. transakcji mieszkaniowych – wynika z danych NBP (chodzi o rynek pierwotny i siedem czołowych miast w Polsce). W poprzednich kilkunastu kwartałach wskaźnik ten mieścił się w przedziale 60–75 proc. (pomijając dotknięty pandemią II kwartał 2020 r.). Gotówka wydana na mieszkania w I kwartale (bez wkładu własnego, tylko rynek pierwotny w siedmiu miastach) to 5,9 mld zł, najwięcej w historii.