Najgorsze na razie chyba za nami, ale o powrót hossy będzie trudno

Paniczne tempo wyprzedaży sugeruje, że zagrożenia zostały już w dużym stopniu zdyskontowane i czas być może na odreagowanie. Na dalszą metę na GPW zagościł jednak trend spadkowy, a spadek cen akcji nie jest zaskoczeniem, biorąc pod uwagę sygnały pojawiające się w ostatnich miesiącach

Aktualizacja: 26.02.2017 17:56 Publikacja: 07.08.2011 18:41

Tomasz Hońdo

Tomasz Hońdo

Foto: Archiwum

Dwudniowe (w środę i czwartek) tąpnięcie WIG o 7,4 proc. to wydarzenie, które jest prawdziwym rynkowym szokiem w porównaniu z poprzednimi kilkunastoma miesiącami. Mieliśmy do czynienia z gwałtownym skokiem zmienności notowań i przyspieszeniem negatywnych zjawisk trwających od kwietnia. Straty ze środowo-czwartkowego załamania są w przybliżeniu równe ubytkowi wartości WIG od kwietnia do lipca. Aby jeszcze wyraźniej unaocznić skok zmienności, dodajmy, że w ciągu tych dwóch sesji indeks zniwelował zyski, które żmudnie wypracowywał przez cały sierpień i początek września ubiegłego roku.

Załamanie nie wzięło się znikąd

Ów szok przestaje jednak być taki duży, jeśli pamięcią sięgniemy do wydarzeń z lat 2006–2008. Wówczas zdarzyło się aż 12 podobnych wypadków, kiedy WIG stracił w ciągu dwóch dni tyle, a nawet więcej niż w środę i czwartek. Wbrew pozorom nie jest też tak, że rynkowe załamanie, lub przynajmniej kierunek zmian cen akcji, jest czymś zupełnie nagłym, zaskakującym, niespodziewanym. Czytelnicy „Parkietu" już od tygodni byli przez nas alarmowani o niepokojących zjawiskach na rynkach i w gospodarce. Tydzień temu pisałem m.in.: „analiza techniczna sygnalizuje coraz większe zagrożenie dla cen akcji małych spółek". Przy okazji podsumowywania wydarzeń w minionym miesiącu zwracałem uwagę, że lipiec okazał się zaskakująco słaby na tle historycznej średniej, a „poprzednio, gdy lipiec był tak nieudany dla posiadaczy akcji (w 2007 roku, kiedy WIG stracił 3,6 proc.), ta odbiegająca w dół od historycznej normy sytuacja była dopiero początkiem kłopotów dla posiadaczy akcji". Z kolei dwa tygodnie temu sygnalizowałem, że „roczna dynamika zmian indeksu sWIG80 pierwszy raz od czasów kryzysu znalazła się poniżej zera".

Cofnijmy się jeszcze dalej w przeszłość. Na początku czerwca, a więc dwa miesiące zanim inwestorów w USA zatrwożył spadek indeksu ISM (obrazującego aktywność w przemyśle) około granicy 50 pkt (oddziela rozwój od recesji), prognozowałem: „Wskaźnik ISM przebił dołki z lata ub. r. Zwolennicy analizy technicznej mogą się tu dopatrzyć czegoś przypominającego złowieszczą formację podwójnego szczytu, sugerującą pogłębienie zniżki" (wtedy ISM spadł dopiero poniżej 55 pkt).

Wszystko to dobitnie wskazuje, że ani ostatnie wydarzenia na rynkach, ani leżące u ich podłoża podkopanie fundamentów, nie są to zjawiska, które wzięły się nagle znikąd (a takie wrażenie pod wpływem wiadomości w mediach mogą odnieść osoby niemające na co dzień styczności z giełdą). Mamy do czynienia z logicznym ciągiem sygnałów i ich następstw, ze stopniowym rozkręcaniem się spirali trendu spadkowego. Tego skomplikowanego mechanizmu nie da się sprowadzić do reakcji rynków np. na ostatnie rozstrzygnięcia w sprawie amerykańskich finansów.

Co dalej? Gwałtowność wydarzeń i takie sygnały, jak spadek WIG poniżej rocznej średniej kroczącej i jednoczesne ustanowienie wielomiesięcznego minimum sprawiają, że ostatnie dwa lata to 0kres zbyt krótki, by można było w nim znaleźć sytuacje podpowiadające, co może czekać kursy akcji. Trzeba sięgnąć znacznie dalej w przeszłość. Na wykresach zestawiliśmy przypadki, które do obecnej sytuacji są podobne pod następującymi względami: (a) WIG runął o przynajmniej 10 proc. od szczytu hossy (przy czym przez szczyt hossy rozumiem co najmniej dwuletnie maksimum), (b) tąpnięcie sprowadziło indeks do co najmniej pięciomiesięcznego minimum, (c) WIG znalazł się w bezpośrednim sąsiedztwie popularnej średniej kroczącej z 200 sesji lub spadł poniżej niej.

Takich przypadków naliczyliśmy cztery: w 1997 roku (co było związane z kryzysem azjatyckim), w 2000 roku (po pęknięciu tzw. bańki internetowej), w połowie 2006 roku oraz w połowie 2007 roku. Dodatkową cechą łączącą te wszystkie punkty w czasie jest to, że podobnie jak w mijającym tygodniu dynamika spadku była wyjątkowo szybka – w każdym, podobnie jak teraz, zanotowaliśmy przynajmniej raz dwudniową zniżkę o co najmniej 7 proc.

Mało pocieszające lekcje z historii

Rzut oka na wykresy pozwala uświadomić sobie, że tylko w jednym z tych czterech historycznych przypadków inwestorzy mieli do czynienia z rychłym i ostatecznym zatrzymaniem przeceny oraz definitywnym powrotem hossy. Tak było w połowie 2006 r., kiedy WIG po spadku o ponad 20 proc. nagle się odbił, a odreagowanie to było tak błyskawiczne, że po nieco ponad miesiącu indeks znów ustanawiał rekordy ówczesnej hossy, budząc rozgoryczenie tych inwestorów, którzy pod wpływem paniki pozbyli się akcji.

Niestety w pozostałych trzech wypadkach scenariusz rozwoju wydarzeń był zdecydowanie gorszy. O ile w 1997 r. WIG jeszcze próbował walczyć i przez kolejne 12 miesięcy dwa razy ocierał się o szczyty hossy, zanim został ostatecznie pogrążony przez skutki kryzysu rosyjskiego w 1998 roku, o tyle zarówno w roku 2000, jak i w 2007 fala wyprzedaży była dopiero pierwszą fazą nadchodzącej bessy, mimo że po pierwszym ataku podaży nadeszło kilkutygodniowe odreagowanie.

Nie brakuje argumentów za odreagowaniem

Chociaż brutalne przełamanie przez indeksy wszelkich możliwych poziomów wsparcia sugeruje zmianę trendu na GPW, to jednak gwałtowność spadku może oznaczać jednocześnie, że w krótkim terminie potencjał zniżkowy jest na wyczerpaniu.

Oscylator stochastyczny (popularny wskaźnik techniczny) na wykresie w układzie tygodniowym (obejmującym poziomy tylko z końca każdego tygodnia) znalazł się w tzw. strefie wyprzedania, czyli poniżej poziomu 20 pkt. Z czymś takim inwestorzy nie mieli do czynienia od lipca ub.r. Wtedy była to zapowiedź nadchodzącego odbicia, podobnie było też w lutym ub.r. Taki sygnał równie trafnie prognozował trzykrotnie koniec korekt spadkowych w trakcie poprzedniej hossy z lat 2003–2007. Oscylator nie jest jednak bezbłędną wyrocznią. W czasie bessy z 2008 roku podobne sygnały były zapowiedzią jedynie chwilowej poprawy nastrojów.

Za tym, że gwałtowna reakcja była być może na wyrost, przemawia model ekonomiczny, o jakim pisałem tydzień temu. Na podstawie historycznych relacji wysunąłem wtedy przypuszczenie, że zmiany stóp procentowych (stawki Wibor) z 9-miesięcznym opóźnieniem przekładają się na giełdę (a precyzyjniej: roczna zmiana stóp działa odwrotnie na roczną zmianę cen akcji). Proste kalkulacje przyniosły wtedy następujący wniosek: „za dziewięć miesięcy sWIG80 powinien być ok. 23 proc. poniżej poziomu sprzed 12 miesięcy, (...) a więc na poziomie ok.  9900 pkt. (...) W ten sposób realizowałby się pesymistyczny scenariusz, którego zapowiedzią od strony analizy technicznej byłoby pęknięcie poziomów wsparcia".

Jak widać owe wnioski okazały się trafne pod względem kierunku i zasięgu zmian notowań, natomiast tempo, w jakim rynek dotarł do prognozowanych poziomów, jest całkowitą niespodzianką. Owe zapowiadane przez model 9900 pkt stało się faktem w ciągu paru dni (w piątek w najgorszym momencie sWIG80 runął nawet poniżej 9500 pkt). Oczywiście stopy procentowe nie są jedynym czynnikiem decydującym o koniunkturze, ale wyliczenia te sugerują, że rynek bardzo szybko w całości zdyskontował dotychczasowe zagrożenia. Skoro docelowe poziomy zostały osiągnięte, to być może czas na uspokojenie i przemyślenie przez inwestorów sytuacji? Jednocześnie ponieważ w samym modelu nic się przecież nie zmieniło, to nadal zapowiada on, że sWIG80 będzie poniżej 10 tys. na wiosnę 2012 r., tak więc o powrocie stabilnej hossy chyba mowy być nie może. T.H.

Analizy rynkowe
Spółki z potencjałem do portfela na 2025 rok. Na kogo stawiają analitycy?
https://track.adform.net/adfserve/?bn=77855207;1x1inv=1;srctype=3;gdpr=${gdpr};gdpr_consent=${gdpr_consent_50};ord=[timestamp]
Analizy rynkowe
Prześwietlamy transakcje insiderów. Co widać między wierszami?
Analizy rynkowe
Co czeka WIG w 2025 roku? Co najmniej stabilizacja, ale raczej wzrosty
Analizy rynkowe
Marże giełdowych prymusów w górę
Materiał Promocyjny
Cyfrowe narzędzia to podstawa działań przedsiębiorstwa, które chce być konkurencyjne
Analizy rynkowe
Tydzień na rynkach: Rajd św. Mikołaja i bitcoina
Analizy rynkowe
S&P 500 po dwóch bardzo udanych latach – co dalej?