Jesienią minie rok od czasu debiutu Żabki na GPW. Była to największa transakcja od debiutu Allegro w 2020 r. i czwarta co do wartości w historii warszawskiej giełdy. Akcje w IPO sprzedawano po 21,5 zł. Trudno znaleźć przykład drugiej dużej spółki, której kurs byłby tak długo "przyspawany" do ceny z IPO. W przypadku Żabki zdziwienie może budzić fakt, że wycena stoi w miejscu mimo że biznes radzi sobie bardzo dobrze, a cały rynek rośnie. WIG w samym 2025 r. zyskał już ponad jedną trzecią.
Żabka pod lupą
Analitycy, których prosiliśmy o komentarz, zgodnie wskazują, że jednym z powodów usztywnienia kursu jest obawa o podaż akcji.
– Wśród głównych właścicieli znajdują się dwa fundusze private equity, które najprawdopodobniej będą dążyć do sprzedaży swoich udziałów. Lockup na zbycie akcji już wygasł, a zbliżający się dzień inwestorski może w oczach rynku zwiększać ryzyko pojawienia się podaży. To może wpływać na ostrożność inwestorów – podkreśla Janusz Pięta, ekspert z BM mBanku. Wskazuje również na czynnik związany z wynikami.
– Wzrost sprzedaży porównywalnej (LFL) pozostaje relatywnie niski, jednak w II kwartale negatywnie wpłynęły na niego warunki pogodowe, szczególnie chłodny maj, którego efekt trudno było zrekompensować lepszą pogodą w czerwcu. Dodatkowo, dane o sprzedaży detalicznej w kategorii żywności oraz sygnały płynące od największego gracza na rynku, czyli Biedronki, wskazują na brak wyraźnego ożywienia konsumpcji w tym segmencie, co negatywnie wpływa na nastawienie inwestorów – podkreśla analityk.
W ten scenariusz wpisują się też najnowsze dane płynące z Dino, które pod koniec zeszłego tygodnia pokazało rozczarowujące wyniki za II kwartał. Przełożyło się to na drastyczną korektę wyceny. W piątek po południu akcje Dino taniały o ponad 7 proc., a wartość obrotów sięgała 300 mln zł. Spółka zasygnalizowała, że oczekuje średniego jednocyfrowego wzrostu sprzedaży LFL w 2025 r. Wcześniej, w maju, podtrzymywała cel wysokiej jednocyfrowej dynamiki.