Jak skutecznie ustabilizować gospodarkę po kryzysie finansowym? To oczywiście zależy od charakteru kryzysu, ale mimo to wielu ekonomistów jako wzór do naśladowania wskazuje strategię, którą zastosowała w ostatnich latach Islandia. Aprobaty dla niej nie kryją ekonomiści o tak odmiennych na co dzień poglądach, jak keynesista Paul Krugman i monetarysta Scott Sumner. Zresztą pod wieloma względami była to strategia podręcznikowa.
Pierwszym krokiem ku rekonwalescencji Islandii była dewaluacja jej waluty (a dokładnie kontrolowana deprecjacja). Nie tylko poprawiła konkurencyjność eksportową Islandii, ale też podbiła inflację, przywracając nominalny wzrost PKB. Dewaluacja podziałała więc niczym gwałtowne poluzowanie polityki pieniężnej, dzięki czemu nie były potrzebne bodźce natury fiskalnej. Wprawdzie sprawiła też, że wartość zobowiązań w walutach obcych wzrosła, godząc w zadłużone za granicą islandzkie, przerośnięte banki, ale Reykjavik po prostu pozwolił im upaść. Jednocześnie, aby odzyskać wiarygodność na rynkach i otrzymać wsparcie MFW i państw nordyckich, zabrał się szybko do porządkowania finansów publicznych.
Na pierwszy rzut oka, rekonwalescencja zakończyła się sukcesem. Podczas gdy strefa euro tkwi w recesji, gospodarka wulkanicznej wyspy według prognoz Komisji Europejskiej powiększy się w tym roku o 2,7 proc. Podobne tempo wzrostu, niewiele niższe niż średnio w dekadzie przed kryzysem, odnotowała też w ub.r. stopa bezrobocia, która jeszcze w 2010 r. przekraczała tam 9 proc., spadła już poniżej 5 proc. Deficyt budżetowy konsekwentnie maleje i w przyszłym roku spadnie zapewne poniżej 3?proc. PKB. W lutym skłoniło to agencję ratingową Fitch do przywrócenia islandzkim papierom dłużnym tzw. ratingu inwestycyjnego. Na tym pastelowym obrazie coraz wyraźniej rysują się jednak ciemne smugi. Polityka antykryzysowa władz w Reykjaviku skutkuje bowiem gwałtownym wzrostem cen nieruchomości, czyli odtwarza bańkę, od której kryzys się zaczął.
Kontrola przepływów kapitałowych sprawiła, że kondycja islandzkiej gospodarki wydaje się lepsza, niż jest. Żyjemy w sztucznym świecie, bo korona nie jest już prawdziwą walutą - Sigridur Ingibjorg Ingadottir, przewodnicząca komisji ds. dobrobytu w parlamencie Islandii
Uwięziony kapitał szuka wyjścia
Jak wynika z danych islandzkiego urzędu statystycznego, w październiku indeks cen nieruchomości mieszkaniowych spadł o 0,7 proc. w porównaniu z wrześniem, ale w ujęciu rok do roku skoczył o 5,1 proc. Od dna z marca 2010 r. wskaźnik ten odbił się już o 14,4 proc., a do szczytu z marca 2008 r. brakuje mu już niespełna 3?proc. A w niektórych segmentach islandzkiego rynku nieruchomości koniunktura jest jeszcze gorętsza. Ceny nowych domów już osiągnęły rekord i są o ponad 40 proc. wyższe niż dwa lata wcześniej.