Epidemia sieje spustoszenie na giełdach

Doniesienia o rozprzestrzenianiu się epidemii koronawirusa na kolejne kontynenty i kraje, doprowadziły do silnej wyprzedaży na giełdach i dużych spadków indeksów.

Aktualizacja: 28.02.2020 11:31 Publikacja: 28.02.2020 11:11

Epidemia sieje spustoszenie na giełdach

Foto: AFP

W pierwszej fazie epidemii największe nasilenie paniki i idącej za nią wyprzedaży akcji, miały miejsce Chinach i na pozostałych parkietach azjatyckich. Teraz, wraz z rozprzestrzenianiem się epidemii, strach zagląda na kolejne giełdy, nawet te, które do tej pory wydawały się odporne na wszelkiego rodzaju zagrożenia. Chodzi oczywiście przede wszystkim o Wall Street, która w ostatnich dniach przodowała pod względem skali przeceny. Wirus może pogorszyć i tak już nie najlepsze perspektywy amerykańskiej gospodarki i ten dodatkowy negatywny impuls mógł przeważyć szalę i dać przewagę pesymistom.

Koronawirus straszy nawet najmocniejszych

W każdym razie S&P500 do czwartku zniżkował o 10,8 proc., a od szczytu z 19 lutego spadek sięga już 12 proc., a więc mamy do czynienia z najsilniejszą korektą spadkową od pamiętnego grudnia 2018 r. Na dodatek, jej losy jeszcze nie są przesądzone. Niedźwiedziom udało się niemal za jednym zamachem przełamać dwa poziomy wsparcia, w tym 3000 punktów, po czwartkowej przecenie sięgającej 4,4 proc. Jeśli bykom nie uda się utrzymać tego naporu, przecena może jeszcze bardziej się pogłębić, a kolejne silne wsparcie znajduje się w okolicy 2900 punktów. Jeszcze mocniej obawy związane z koronawirusem odczuł przemysłowy Dow Jones, zniżkując do czwartku o ponad 11 proc. Od lutowego szczytu indeks traci niemal 13 proc. Przecena nie ominęła też sektora spółek technologicznych. Nasdaq Composite do czwartku zniżkował o 10,5 proc., a od początku roku traci prawie 13 proc. Na tym tle nie tak źle wypadły wskaźniki zwykle bardziej wrażliwych na niepokoje giełd w Brazylii i Argentynie, tracąc po 6-9 proc. Zresztą, co ciekawe, relatywnie niewiele, bo o 6 proc. w dół szedł do czwartku MISCI Emerging Markets, obrazujący kondycję rynków wschodzących, docierając do poziomu najniższego od grudnia ubiegłego roku. Uznawane za najbardziej ryzykowne parkiety naszego regionu traciły w ostatnich dniach najmniej, zapewne dlatego, że są na marginesie zainteresowania ze strony poważniejszego kapitału.

Czytaj także: Misie wracają do układów bessy

Pojawienie się wirusa na naszym kontynencie wprawiło w popłoch inwestorów. Indeks we Frankfurcie zniżkował do czwartku o prawie 9 proc., mimo że jeszcze kilka dni temu trzymał się na wysokim poziomie i wydawał się odporny na zagrożenia i negatywne perspektywy w światowym handlu i gospodarce. Tylko minimalnie ustępowały mu pod względem skali spadków paryski CAC40 i londyński FTSE250. O 8 proc. w dół szedł indeks giełdy włoskiej, a więc kraju na razie najbardziej zagrożonego epidemią i praktycznie „skazanego" już na recesję. Aż o 13 proc. zniżkował wskaźnik w Atenach.

Czytaj także: Indeksy nadal spadają w przepaść

GPW najniżej od czterech lat

W trakcie pierwszych czterech sesji minionego tygodnia WIG20 zniżkował o 11,4 proc. i był to największy tygodniowy spadek od października 2008 r., czyli od szczytu paniki związanej z globalnym kryzysem finansowym. Czwartkowe tąpnięcie, przekraczające 4 proc. sprowadziło indeks do poziomu najniższego od czterech lat i postawiło go ponownie w gronie najsłabszych na świecie. Dotyczy to nie tylko perspektywy tygodnia, ale także wyniku liczonego od początku roku. Z prawie 14 proc. spadkiem WIG20 dał się wyprzedzić jedynie indeksowi parkietu w Atenach. Najbliższe wsparcie znajduje się w okolicach 1800 punktów, a więc już do niego niedaleko, raptem 50 punktów. Jeśli nastroje nie ulegną poprawie, dotrzemy tam bardzo szybko, a bez pomocy z zewnątrz trudno będzie bykom się bronić. Bardzo podobnie wygląda sytuacja indeksu szerokiego rynku, który do czwartku tracił 10,6 proc. i znalazł się najniżej od grudnia 2016 r. Niewiele lepszy tydzień ma za sobą mWIG40, zniżkujący o 9,1 proc., a marnym pocieszeniem może być fakt, że cofnął się on zaledwie do poziomu z końca października ubiegłego roku i wciąż jest powyżej dołka ustanowionego w pierwszej połowie tego miesiąca. Z poprzednią tak dużą tygodniową przeceną indeksu średniaków mieliśmy do czynienia poprzednio w sierpniu 2011 r., a była ona reakcję na pierwszy krok zmierzający do likwidacji OFE, czyli obniżenie składki trafiającej do funduszy emerytalnych. Może, paradoksalnie, indeksowi pomoże krok ostatni w tej kwestii. Najlepiej spośród głównych indeksów poradził sobie w ostatnich dniach sWIG80, tracą jedynie 7,8 proc., lądując od razu w okolicy poziomu pierwszego technicznego wsparcia. Można mieć wątpliwości, czy bykom uda się go obronić.

Spośród subindeksów branżowych najbardziej ucierpiał i tak już mocno poturbowany WIG Paliwa. Do czwartku zniżkował on o 16,5 proc., a od początku roku traci już 28 proc. W czwartek znalazł się na poziomie wsparcia z połowy 2016 r., ale w tym przypadku technika będzie miała znaczenie raczej drugorzędne. Tym razem spadkowiczom przewodziły akcje Lotosu, taniejące o ponad 18 proc., papiery PKN Orlen zniżkowały o niemal 17 proc., a walory PGNiG o 14 proc. Miejsca na niechlubnym podium dla najmocniej tracących na wartości wywalczyły sektory z przeciwległych biegunów, czyli WIG Górnictwo i WIG Games. Ten pierwszy zniżkował o prawie 16 proc. Tak duża tygodniowa przecena to rzadkość nawet w tym mocno doświadczonym przez niedźwiedzie segmencie rynku. Poprzednio z takim impetem indeks ten szedł w dół w połowie 2013 r., czyli prawie siedem lat temu. W ostatnich dniach najmocniej, o ponad 18,5 proc., taniały akcje Bogdanki, a tuż za nimi plasowały się spadające o 18 proc. papiery JSW. Od początku roku zniżkują one już odpowiednio p prawie 50 i o ponad 38 proc. Węgla jeszcze starczy na jakiś czas, ale cierpliwość inwestorów z pewnością jest już bliska wyczerpania. Akcje KGHM do czwartku taniały o niemal 16 proc.

Sektor gier to osobna historia, mogąca stanowić chlubę naszego parkietu. Jednak i tu zawitała korekta i to od razu w skali dotąd niewidzianej. WIG Games zniżkował bowiem aż o ponad 13 proc., a jeszcze w poprzedni piątek ustanawiał historycznie wysokie poziomy. Trudno oczywiście argumentować, że spółkom produkującym gry mógł zaszkodzić koronawirus. Raczej pomógł sprowokować korektę na tym rozgrzanym, zdaniem niektórych zdecydowanie nadmiernie, rynku. Nie ominęła ona żadnego z przedstawicieli sektora, nawet , a może szczególnie, tych najmocniejszych. Najmocniej, o 20 proc., w dół szły akcje CI Games, schodząc do poziomu najniższego od połowy 2010 r. Walory PlayWay zniżkowały o 18 proc., 11 bit studios o prawie 14 proc., a akcje CD Projekt i Ten Square Games taniały po 11,6 proc. Presji podaży nie wytrzymał też sektor odzieżowy, znajdujący się w nienajlepszej kondycji. WIG Odzież tracił do czwartku ponad 14 proc., ustanawiając historyczne minimum. O tyle samo w dół szły akcje największego przedstawiciela tego sektora, czyli LPP, zbliżając się do dołka z sierpnia ubiegłego roku. Papiery CCC zniżkowały o ponad 15 proc. W ferworze przeceny zaskakująco dobrze radził sobie sektor bankowy, a także nieruchomości i budownictwo. WIG Banki tracił ponad 8 proc., ale to znacznie mniej niż poprzednio wymienione subindeksy. Niemniej jednak w przypadku tego indeksu to spadek największy od sierpnia 2011 r. WIG Nieruchomości zniżkował o 6 proc., a WIG Budownictwo o prawie 7 proc. Najmniej ucierpiał WIG Informatyka, spadając o zaledwie 3,8 proc.

Czytaj także: Historia sugeruje, że WIG20 może spaść nawet do 1600 pkt

Ropa ucierpiała najmocniej

W trakcie pierwszych czterech sesji minionego tygodnia CRB Indeks tracił 46,6 proc., docierając do poziomu najniższego od marca 2016 r., czyli od czasów paniki związanej z obawami dotyczącymi chińskiej gospodarki, pobudzonej „majstrowaniem" przy kursie juana. Teraz panika także ma związek z sytuacją w Chinach, choć w nieco innym niż wówczas kontekście. Tak czy inaczej, perturbacje na chińskim rynku musiały odbić się negatywnie na notowaniach surowców. Tygodniowy spadek CRB jest najmocniejszy od stycznia 2016 r. Największy wpływ na indeks miała z pewnością silna przecena ropy naftowej. Notowania WTI zniżkowały do czwartku o ponad 13 proc., zbliżając się do poziomu 46 dolarów za baryłkę, czyli do poziomu widzianego poprzednio w styczniu 2019 r. Od początku roku ropa potaniała już o ponad 24 proc. Podobnie jest w przypadku Brent, z tą różnicą że notowania schodziły nieco poniżej 51 dolarów za baryłkę. Nie zanosi się na rychłą poprawę sytuacji, dopóki z gospodarki nie zaczną napływać lepsze wieści. Krótkoterminowy zwrot może być wynikiem pozytywnych wieści dotyczących wygasania epidemii koronawirusa, a wcześniej, informacji z mającego się odbyć w pierwszych dniach marca posiedzenia OPEC. Można się spodziewać przedłużenia ograniczeń w wydobyciu, a nawet decyzji o głębszym niż dotychczas jego cięciu. Nie jest to jednak pewne, a w każdym razie w notowaniach nie widać żadnych prób dyskontowania tej potencjalnie pozytywnej decyzji.

Spadki dominowały na rynku metali. Wyjątkiem był „niezniszczalny" pallad, który do czwartku drożał o prawie 7 proc. Najmocniej w dół szły notowania platyny, zniżkując aż o niemal 8 proc. O 5 proc. zniżkowała cena srebra, korygując ubiegłotygodniowy skok o 4,5 proc. Dużo spokojniej było w ostatnich dniach na rynku miedzi. Kontrakty na ten metal spadały jedynie o nieco ponad 2 proc., ale główna fala przeceny miała miejsce na przełomie stycznia i lutego, po czym nastąpiło trzytygodniowe odreagowanie, sprowokowane informacjami o działaniach chińskich władz monetarnych, zasilających rynek pieniędzmi i łagodzących swoją politykę. Licząc od początku roku, miedź potaniała o ponad 8 proc., skalą spadku ustępując jedynie notowaniom cynku i niklu, które poszły w dół o 11-12 proc. Słabo też radzi sobie aluminium, taniejąc od początku roku o ponad 7 proc.. W ostatnich dniach spadkowa tendencja uległa wyhamowaniu, ale na przełom raczej nie ma szans. Mimo wzrostu nerwowości na rynkach finansowych, nastąpiło dość zaskakujące powstrzymanie rajdu złota. Kontynuowany był on z pełnym impetem jedynie w poniedziałek, gdy notowania wzrosły ostatecznie o 1,7 proc., ale w ciągu dnia były znacznie wyżej, przekraczając 1691 dolarów za uncję. We wtorek nastąpiła mocna, sięgająca 1,6 proc. spadkowa korekta, kontynuowana w mniejszej skali w kolejnych dniach. Czwartkowa sesja przyniosła próbę powrotu do głównej tendencji i przebicia się ceny ponownie powyżej 1650 dolarów. Ostatecznie zakończoną niepowodzeniem i tygodniowym spadkiem o 0,5 proc.

Roman Przasnyski, analityk rynków finansowych

Analizy rynkowe
Bessa w pełnej okazałości
Gospodarka krajowa
Stopy nie muszą przewyższyć inflacji, żeby ją ograniczyć
Analizy rynkowe
Spadki na giełdach boleśnie uderzają w portfele miliarderów
Analizy rynkowe
Dywidendy nie takie skromne
Materiał Promocyjny
Nowy samochód do 100 tys. zł – przegląd ofert dilerów
Analizy rynkowe
NewConnect: Liczba debiutów wyhamowała
Analizy rynkowe
Jesteśmy na półmetku bessy. Oto trzy argumenty