Dane za I kwartał wskazują na spadek podaży wynikający głównie z obniżenia produkcji o 13 proc. rok do roku. Łączna podaż zmniejszyła się o 10 proc. rok do roku. Po stronie popytu odnotowano wzrost zapotrzebowania branży jubilerskiej o 9 proc. oraz skokowy, aż 300-procentowy, wzrost inwestycji w monety i sztabki. Łącznie popyt wzrósł o 10 proc. rok do roku.

Z moich wieloletnich obserwacji rynku metali szlachetnych wynika jednak, że sam rosnący deficyt nie wystarcza, by wywołać silny, trwały wzrost cen. Obecna zwyżka nie byłaby możliwa bez sprzyjającego otoczenia rynkowego. Złoto stało się relatywnie drogie, co skłoniło część inwestorów do poszukiwania alternatyw – w tym właśnie platyny. Warto przypomnieć, że jeszcze 15 lat temu platyna była droższa od złota. Dziś jest ponad dwukrotnie tańsza.

Rynek platyny jest znacznie mniejszy niż rynek złota, dlatego nawet relatywnie niewielki przepływ kapitału może istotnie wpłynąć na wycenę. Moim zdaniem ostatnie wzrosty cen mają w dużej mierze charakter emocjonalny i mogą się okazać nietrwałe. Owszem, deficyt w 2025 r. zapowiada się na znaczący, ale również w poprzednich latach popyt przewyższał podaż – bez istotnego przełożenia na ceny. Dlatego z ostrożnością podchodzę do tezy o trwałości obecnych wzrostów.

Rynek surowców często charakteryzuje się krótkoterminowymi, nietrwałymi trendami wynikającymi z bieżących zawirowań.