Baryłka ropy gatunku Brent zyskiwała podczas poniedziałkowej sesji nawet o prawie 4 proc. Jej cena chwilowo przekroczyła 66 USD. Cena ropy gatunku WTI dochodziła natomiast do 63,5 USD za baryłkę, podczas gdy w piątek rano nieco przekraczała ona 60 USD za baryłkę. Na rynku naftowym doszło więc do sporych wzrostów, a były one w dużym stopniu reakcją na to, że USA i Chiny porozumiały się w sprawie 90-dniowego rozejmu handlowego, w ramach którego obniżą karne cła o 115 pkt proc. To porozumienie mocno oddala ryzyko stagflacji w USA oraz ostrego spowolnienia gospodarczego w Chinach. Skoro więc nagle poprawiły się perspektywy dla dwóch największych gospodarek świata, to chyba nikogo nie powinno dziwić, że stało się to impulsem do wzrostu cen surowców.

Mimo poniedziałkowej zwyżki cena ropy WTI jest wciąż daleka od poziomu sprzed ogłoszenia przez prezydenta USA mechanizmu tzw. ceł wzajemnych. Wówczas dochodziła ona do 72 USD za baryłkę. Powrót na ten poziom będzie jednak mocno utrudniony, choćby ze względu na oczekiwany wzrost produkcji surowca w krajach OPEC+.

Miedź drożała w poniedziałek o blisko 1,5 proc. Za tonę surowca płacono późnym popołudniem na giełdzie w Londynie 9505 USD. Od kwietniowego dołka wzrosła ona już o ponad 10 proc., a od tegorocznego szczytu dzieli ją tylko 6 proc. Cenom miedzi może pomóc powrót wiary w chiński wzrost gospodarczy. Czy Chiny jednak spełnią nadzieję? To będzie zależało również od kaprysów prezydenta Trumpa…