Przejęcie Enei pasuje do planów rozwojowych każdej z trzech firm, które złożyły oferty MSP. Francuskim GDF Suez i EDF – już mających w Polsce elektrownie – Enea jest potrzebna, bo gwarantuje dostęp do dużej grupy odbiorców. Firmie Kulczyk Investments, kontrolowanej przez Jana Kulczyka, zakup Enei pozwoli zrealizować koncepcję budowy dużej grupy energetycznej.
Nie wiadomo, jakie zapisy w umowie dotyczące przyszłości Enei – oprócz korzystnej wyceny akcji – uda się ministrowi ustalić z inwestorem. Ani francuscy potentaci, ani firma polskiego biznesmena nie ujawniają, jaki scenariusz przygotowały dla Enei. Inwestor będzie się musiał zmierzyć ze związkami zawodowymi i ich oczekiwaniami oraz z planami inwestycyjnymi. Musi dokonać też restrukturyzacji grupy, co do konieczności której eksperci nie mają wątpliwości.
Wyzwania inwestycyjne i uzyskanie akceptacji związków zawodowych dla restrukturyzacji – to będą najtrudniejsze zadania nowego właściciela Enei. Poznańska firma musi inwestować i planuje m.in. budowę nowego bloku w elektrowni w Kozienicach. Tymczasem EDF analizuje projekt budowy bloku w Rybniku. GDF w Połańcu buduje już blok na biomasę, który ma być największy w Europie. Z kolei Kulczyk Investments planuje budowę elektrowni w Pelplinie.
Zatem trudno ocenić, czy w tej sytuacji przygotowania do realizacji nowego bloku w Kozienicach byłyby kontynuowane. Kluczowe decyzje dotyczące inwestycji w Enei będą podejmowane w centrali firmy, która wygra przetarg. Najpewniej też bardzo szybko w Poznaniu pojawiłby się nowy zarząd. GDF raczej postawiłby na Polaków, tak jak do tej pory w Połańcu.Inwestor Enei najpewniej będzie się musiał zobowiązać do przestrzegania umowy społecznej, a zatem i gwarancji zatrudnienia do 2017 r.
Francuskie koncerny ogłaszały już w polskich elektrowniach programy dobrowolnych odejść i mogą to samo zaproponować pracownikom Enei (wraz z wysokimi wypłatami w zamian za rezygnację z pracy). Electarbel (teraz część GDF Suez) w Połańcu zmniejszył zatrudnienie o dwie trzecie, a ponad osiem lat temu odchodzący otrzymywali gigantyczne – w tamtym czasie – odprawy – po ok. 100 tys. zł. Dobrowolne odejścia to kosztowne rozwiązanie i nie wiadomo, czy Kulczyk Investments wybrałby ten sposób na początek restrukturyzacji. Choć to praktycznie jedyny akceptowalny dla związków zawodowych sposób zmniejszenia zatrudnienia.