Związkowcy argumentują, że stawki osobistego zaszeregowania nie drgnęły od trzech lat. Domagają się podniesienia ich o 300 zł, co przełożyłoby się na średni wzrost płac o 600 zł. Przy zatrudnieniu około 18,6 tys. osób kosztowałoby to koncern ponad 130 mln zł rocznie. Zdaniem działaczy przy rekordowych w ostatnich latach zarobkach (4,57 mld zł w 2010 roku i według prognozy 9,64 mld zł w tym roku) firmę stać na taką podwyżkę. Zwłaszcza że latem miedziowy gigant podniósł wynagrodzenie zasadnicze dyrektorom (w zależności od wielkości i rangi zadań oddziału od 3,5 do 20 proc.).
Podkreślają też, że po wzroście od 1 stycznia płacy minimalnej do 1,5 tys. zł umowy o pracę zatrudnionych na pierwszych siedmiu stawkach osobistego zaszeregowania będą niezgodne z prawem. Zarząd proponuje skreślić „martwe" początkowe stawki, dokładając analogiczną liczbę z drugiej strony zestawienia. Działacze grzmią jednak, że zwykli pracownicy nic by na tym nie zyskali, ale możliwość wspięcia się na kolejne szczeble zyskaliby najlepiej zarabiający.
Ostatni raz strony spotkały się w sprawie omówienia kwestii płacowych w maju – na wysłuchaniu publicznym, które przybrało formę gwałtownej manifestacji zakończonej bójką z ochroniarzami, interwencją policji, wyrokami sądu i zwolnieniem kilku osób z pracy. Inną konsekwencją było niepowołanie do rady nadzorczej KGHM trzech liderów związkowych wybranych przez pracowników na reprezentantów.
Wczoraj Bloomberg poinformował, że Citigroup podwyższył rekomendację dla akcji KGHM ze „sprzedaj" do „trzymaj". Ceny docelowej nie podano. Papiery KGHM były w środę wyceniane na 121,4 zł.