Pierwszą elektrownię jądrową w naszym kraju zbuduje Polska Grupa Energetyczna. Pierwszy blok ruszy w 2023 r., a drugi w roku 2025. Kolejna siłowania PGE powstanie do 2029 r. Niewykluczone jednak, że wcześniej własny projekt zrealizuje Enea. Jej plany przewidują poniesienie nakładów inwestycyjnych na budowę elektrowni o mocy około 1600 MW. To połowa mocy, które ma docelowo osiągnąć każda z siłowni budowanej przez PGE. Zgodnie z szacunkami tej spółki inwestycja w pierwszą siłownię z dwoma blokami o mocy blisko 3000 MW pochłonie 35–55 mld zł. Można więc przyjąć, że koszt inwestycji Enei stanowiłby połowę. Ewentualna budowa siłowni poznańskiej grupy miałaby ruszyć po 2016 roku. – Należy jednak podkreślić, że realizacja projektu będzie silnie uzależniona od sytuacji rynkowej, naszej sytuacji finansowej, wyników przeprowadzonych analiz technicznych i ekonomicznych oraz zdolności do sfinansowania inwestycji – zastrzega Dagmara Prystacka, rzeczniczka Enei.

Ze spełnieniem tego ostatniego warunku, zdaniem analityków, łatwo nie będzie. – Budowa elektrowni jądrowej będzie dla Enei trudnym zadaniem, ponieważ jest to spółka dużo mniejsza od PGE pod względem osiąganych zysków i nie będzie jej łatwo pozyskać finansowania dla tak dużej inwestycji – zauważa Stanisław Ozga, analityk DM PKO BP.

Enea przekonuje, że optymalnym rozwiązaniem byłoby zrealizowanie inwestycji wspólnie z innym podmiotem. Eksperci podpowiadają jednak, że dla spółki najłatwiejszym rozwiązaniem byłaby współpraca z PGE, która poszukuje przecież partnera do budowy pierwszej elektrowni jądrowej. Zaznaczają też, że poznański koncern ma dziś moce sięgające 3000 MW, które za kilkanaście lat trzeba będzie zastąpić. – Na razie firma ma w planie budowę elektrowni węglowej w Kozienicach o mocy 1000 MW. Odbudowa pozostałych mocy to dla niej konieczność i kwestią wyboru jest, czy to będzie elektrownia jądrowa, gazowa czy węglowa. Prognozy wskazują jednak, że produkcja energii z atomu może być tańsza niż z innego paliwa – podkreśla Paweł Puchalski, analityk DM BZ WBK.

Powstaje też pytanie, czy budowa kolejnej atomówki będzie się Enei opłacać. Jednak o tym trudno dziś wyrokować, bo nie wiemy, jakie będą ostateczne koszty budowy, ceny energii i emisji CO2. – Jeśli w naszym kraju ruszą wszystkie planowane bloki jądrowe, węglowe i gazowe oraz na dużą skalę rozwinie się energetyka odnawialna, może zabraknąć miejsca na kolejną elektrownię jądrową. Równocześnie zużycie energii elektrycznej powinno rosnąć, a w latach 2020–2030 czeka nas największa fala wyłączeń starych bloków. To daje szanse na powodzenie kolejnego projektu atomowego – zaznacza Ozga. Cytowany przez Agencję Reutera Wojciech Ostrowski, wiceprezes PGE, zapowiedział, że spółka chce powrócić do rozmów w sprawie budowy elektrowni jądrowej na Litwie.

[email protected]