– Nie chcielibyśmy rezygnować z żadnego już uruchomionego projektu. Będziemy jednak analizować nasze budżety pod kątem zarówno korygowania wydatków, jak i ewentualnego innego ich rozłożenia w czasie – stwierdziła Anna Striżyk, wiceprezes ds. finansowych w Tauronie. Pod koniec września wskaźnik długu netto do EBITDA w katowickiej spółce wyniósł 1,97x. Ale spółka jest dopiero przed szczytem inwestycji w końcówce 2016 i 2017 r.
Od ograniczenia inwestycji agencja Fitch uzależniała możliwość przywrócenia Tauronowi poprzedniej stabilnej perspektywy ratingu, którą zmieniono na negatywną z uwagi na pogarszające się perspektywy dystrybucji i zakup Brzeszczy, które wymagają inwestycji.
Do 2023 r. Tauron musi wydać 37 mld zł. Do tego dojdzie około 250 mln zł nakładów koniecznych na kopalnię Brzeszcze w latach 2016–2018. – W grę wchodzi też zwrot pomocy publicznej, która dziś sięga 90 mln zł – zaznaczył Jerzy Kurella, prezes spółki. – Nie łączymy emisji związanej z podwyższeniem kapitału Tauronu (o 400 mln zł – red.) z Brzeszczami, to są odrębne zdarzenia – zastrzegł Kurella.
Jak zaznaczył, inwestycje w kopalni pozwolą na zwiększenie wydobycia do 1,8 mln ton rocznie. – Taki poziom powinien zapewnić wyjście kopalni na wynik zero plus od 2017 r. – zaznaczył prezes. Przez dwa lata spółka będzie finansowana z długu w ramach grupy.
Koszt długu jest szczególnie istotny, zwłaszcza że oprócz zwiększonych inwestycji koncern musi spłacić zapadające zadłużenie. Pod koniec przyszłego roku Tauron powinien wykupić obligacje o wartości ponad 3,15 mld zł. – Rozmawiamy z instytucjami finansowymi o refinansowaniu długu. W ciągu miesiąca będziemy znać efekty – zaznaczyła Striżyk. Celem jest także zmiana warunków dotyczących kowenantów – obecnie w przypadku Tauronu banki przyjmują bezpieczny poziom zadłużenia przy wskaźniku 3x dług netto do EBITDA. Katowicki koncern dąży do przesunięcia granicy do 3,5x.