Większy popyt, ale niższe ceny – tak przedstawia się w tym roku sytuacja na krajowym rynku węgla energetycznego w porównaniu z rokiem 2020. Właśnie teraz ważą się losy polskich kopalń, bo ruszają negocjacje rządu z Komisją Europejską w sprawie reformy górnictwa. Pozycji Polski w tych rozmowach nie polepszają naciski na szybszą redukcję emisji CO2, a także międzynarodowy spór o kompleks węglowy Turów i zdecydowana odmowa wykonania przez stronę polską postanowienia Trybunału Sprawiedliwości UE, nakazującego tymczasowe wstrzymanie eksploatacji turoszowskiego złoża.
Tąpnięcie cen
Od stycznia do kwietnia produkcja energii z węgla kamiennego sięgnęła 31,3 TWh i była niemal o 30 proc. wyższa niż przed rokiem. Obroty zwiększyły także elektrownie na węgiel brunatny, które w tym czasie wytworzyły 13,9 TWh prądu, czyli o 16 proc. więcej niż rok wcześniej. To efekt przede wszystkim mroźniejszej zimy i mniejszej aktywności farm wiatrowych. Wzrost popytu pomógł zmniejszyć poziom zapasów surowca przy kopalniach. Na koniec kwietnia na zwałach zalegało 5,6 mln ton węgla. To o 2,2 mln ton mniej niż w kwietniu ubiegłego roku, jednak wciąż wyraźnie więcej niż w tym samym miesiącu 2019 r., kiedy to zwały sięgały zaledwie 2,8 mln ton. Może to oznaczać, że energetyka miała wyjątkowo duże zapasy paliwa przy elektrowniach.
Polskie kopalnie cieszą się z rosnącego zapotrzebowania na czarne paliwo, ale jednocześnie borykają się z jego niższymi cenami. Według najnowszych danych Agencji Rozwoju Przemysłu w kwietniu średnie ceny węgla dla krajowych elektrowni wynosiły 247,43 zł/t i były o 6 proc. niższe niż przed rokiem. Jeszcze mocniej, bo o 16 proc., spadły ceny węgla dla ciepłowni, które sięgnęły 279,71 zł/t. To powoduje, że tym kopalniom, które już wcześniej miały potężne kłopoty finansowe, może być trudno wyjść z zapaści.
Brak pomysłu
Przyszłość krajowych spółek węglowych jest dziś zresztą wielką niewiadomą. A to dlatego, że pomimo podpisania umowy społecznej z górnikami i ustalenia harmonogramu zamykania kopalń do 2049 r., wciąż nie zapadły decyzje o tym, jak w praktyce ma wyglądać reorganizacja tej branży. Wiadomo jedynie, że należące do Polskiej Grupy Energetycznej kopalnie węgla brunatnego Bełchatów i Turów trafią do nowej państwowej spółki – Narodowej Agencji Bezpieczeństwa Energetycznego. Z deklaracji Ministerstwa Aktywów Państwowych wynika ponadto, że Lubelski Węgiel Bogdanka docelowo ma opuścić grupę Enea, a Tauron Wydobycie – grupę Tauron. Można też założyć, że ani kopalnie Tauronu, ani kopalnie Polskiej Grupy Górniczej nie będą mogły funkcjonować aż trzy dekady bez państwowych dotacji. Już teraz są pod kreską.
O tym, jak niejasna jest przyszłość branży, świadczy chociażby ostatnie zamieszanie wokół aktywów Tauronu. Deklaracja władz katowickiego koncernu, że należące do grupy kopalnie mogłyby być łakomym kąskiem dla Jastrzębskiej Spółki Węglowej, spotkała się z natychmiastową reakcją tej ostatniej firmy. Zarząd JSW nie pozostawił wątpliwości – oświadczył wprost, że nie jest zainteresowany żadnymi przejęciami.