Choć pojawia się w ostatnim czasie sporo opinii wskazujących na fundamentalną wyższość długoterminowych inwestycji w akcje nad obligacjami, to warto jednak przypomnieć, że głosy te pojawiają się cyklicznie i zazwyczaj po dobrym okresie dla rynków akcji. I choć bezsprzecznie to inwestycje w akcje dały w ub.r. najsłodsze owoce, to obligacje też mają swoje zalety.
Przewidywalność wyniku
Należy do nich przewidywalny zwrot z inwestycji. Oczywiście, w przypadku obligacji o zmiennym oprocentowaniu nie można wyliczyć go z aptekarską precyzją, tak jak nie można pominąć ryzyka kredytowego. U progu 2024 r. średnia rentowność obligacji spółek notowanych na Catalyst, które wypłaciły w ub.r. dywidendy, wynosi 8,59 proc., przy czym rentowność obligacji poszczególnych emitentów wyznaczyłem na podstawie najdłuższych serii, którymi zawierano transakcje. Średnią tę zaniżają papiery Orlenu i PZU, które ze względu na wysoki nominał (500 tys. zł) i tak pozostają poza zasięgiem większości inwestorów indywidualnych.
Czytaj więcej
Akcja kredytowa wciąż kuleje, za to depozyty dynamiczne rosną, wrócił apetyt banków na papiery skarbowe. To dobra informacja dla rządu w kontekście rekordowych potrzeb pożyczkowych w 2024 r.
Średnia stopa dywidendy liczona na podstawie wypłaconych dywidend w 2023 r. i na podstawie kursów akcji z 10 stycznia wyniosła zaś 5,38 proc. Ta średnia jest z kolei zawyżana przez wyjątkowej urody dywidendę PCC Rokita (2022 r. okazał się dla spółki szczególnie udany, ale w ubiegłym roku rekordowych wyników nie udało się powtórzyć) i dwie kolejne spółki, o których można sądzić, że miały swoje powody, żeby szczodrze podzielić się z akcjonariuszami, jednak trudno spodziewać się po nich równie dużej hojności w tym roku.
Gdyby średnie zastąpić medianą, mediana stopy dywidendy wyniosłaby 3,67 proc., a rentowność obligacji 8,68 proc. To 5 pkt proc. różnicy na korzyść obligacji. Obligacje kuszą więc już na starcie wyższymi zyskami i przewidywalnością wyniku.