Za nami świetny kwartał i świetne półrocze na rynkach, wiele indeksów kończyło kwartał na lokalnych lub historycznych szczytach, co szczególnie w perspektywie rynku amerykańskiego sprawia, że rozpoczynający się niebawem sezon wyników będzie obserwowany z nieco większą niż zazwyczaj intensywnością. Zwłaszcza że czynniki ryzyka, jak sytuacja na Bliskim Wschodzie czy konflikty handlowe z UE oraz Chinami zdają się w ostatnim czasie dużo mniej wpływać na rynki niż miało to miejsce jeszcze kilka miesięcy temu.
Indeks S&P500 zakończył drugi kwartał wynikiem +10,57 proc., zaś Nasdaq zyskał obłędne 17,75 proc. Co warto również wyraźnie zaznaczyć, stało się tak pomimo początkowego zamieszania związanego z polityką handlową Donalda Trumpa ogłoszoną w pierwszych dniach kwietnia, która spowodowała silną i gwałtowną wyprzedaż na rynkach. Teraz pytanie brzmi, czy wyniki spółek uzasadniają ten wzrost w drugim kwartale. Niektórzy inwestorzy obawiają się, że wysokie wyceny akcji i stonowane poziomy ryzyka rynkowego mogą sugerować, że rynki wyceniają większy wzrost zysków i lepsze wyniki gospodarcze niż jest to prawdopodobne w nadchodzącym roku. Tym samym przy tak wymagających wycenach, sezon wyników za II kwartał musi niejako a posteriori ratyfikować minione już wzrosty. A wyceny już dziś są wymagające. Obecnie S&P500 jest notowany na poziomie 22,8-krotności zysków za następne 12 miesięcy. Taki poziom wyceny rzadko był obserwowany w perspektywie ostatnich 20-25 lat. W rezultacie scenariusz znany z ubiegłego roku, w którym inwestorzy będą dość nerwowo reagować na wszelkiego rodzaju odchylenia zarówno od założonych oczekiwań, jak i publikowanych prognoz jest bardziej niż prawdopodobny, zwłaszcza że na horyzoncie nie widać teraz wyraźnego dystraktora, który odciągnąłby uwagę inwestorów od publikowanych rezultatów i prognoz.
Początek trzeciego kwartału również rozpoczął się bardzo przyzwoicie, zarówno krajowy WIG, jak i amerykańskie S&P500 czy Nasdaq zdołały już ustalić nowe historyczne szczyty. Co prawda pierwszy dzień sesyjny rozpoczął się lekkimi spadkami, ale zostały one szybko zanegowane przez w zasadzie równie trywialne przesłanki, jakie stały za spadkami dzień wcześniej.
Z ciekawą sytuacją mamy do czynienia na GPW, gdzie indeks dużych spółek przełamał długo stojącą na straży dalszych wzrostów barierę 2860 punktów.
W teorii jesteśmy więc w ciekawym momencie na rynkach. Z jednej strony polityka monetarna staje się coraz bardziej wspierająca; oczekiwania na wrześniową obniżkę stóp przez Fed rosną. Z drugiej jednak tak wymagający poziom wycen i tak dynamiczny wzrost amerykańskich indeksów od 4 kwietnia do końca czerwca sprawia, że wymagania inwestorów odnośnie do dynamiki poprawy fundamentów spółek znacząco rosną, co może powodować podwyższoną nerwowość inwestorów w kolejnych tygodniach. A krajowy rynek akcji z dużym prawdopodobieństwem podążać będzie za nastrojami globalnymi, gdyż zwiększenie i tak obłędnej dysproporcji stóp zwrotu od początku roku pomiędzy WIG, WIG20 a chociażby S&P500 i Nasdaq (a różnica ta w dalszym ciągu wynosi 25 proc.) raczej nie jest scenariuszem realnym.