Nowe prognozy są więc niższe aż o 1,2 pkt proc. względem marcowych. To nie tylko efekt corocznej rewizji wag w koszyku inflacyjnym GUS (acz ten odjął od wskaźnika inflacji około 0,4 punktu procentowego), ale też m.in. spadku cen paliw, nieco niższego od prognoz tempa wzrostu cen żywności czy niższej od przewidywań inflacji bazowej. Ta w pierwszym półroczu wyniosła średnio około 3,5 proc., choć NBP przewidywał jeszcze w marcu, że sięgnie 4 proc. Prognozował wówczas też, że na koniec roku inflacja bazowa sięgnie około 3,9 proc., teraz widzi ją już na poziomie „tylko” 3,3 proc. Z drugiej strony, to już poziom taki sam jak w maju. – Z jednej strony widzimy obniżające się koszty pracy i ujemną lukę popytową, ale z drugiej podwyższoną dynamikę cen administrowanych i akcyzowych – wyjaśniał Jacek Kotłowski, dyrektor Departamentu Analiz i Badań Ekonomicznych NBP.
W marcowej projekcji bank centralny przewidywał, że poniżej górnej granicy odchyleń od celu inflacyjnego (tj. poniżej 3,5 proc.) zejdziemy z inflacją dopiero w drugiej połowie 2026 r. Teraz przybliżył ten horyzont aż o rok.
Jednocześnie Kotłowski zwracał uwagę na długookresowe poważne ryzyko w górę dla inflacji: system handlu emisjami ETS2, który miałby wejść w życie od 2027 r. NBP nie ujął jego wpływu w projekcji ze względu na brak ustawodawstwa krajowego oraz konkretnego poziomu cen uprawnień, niemniej roboczo szacuje ten efekt nawet na +2 pkt proc. do inflacji.
Lata 2025-2026 z wyższym wzrostem gospodarczym niż 2024 r.
W nowej projekcji Narodowy Bank Polski przewiduje, że PKB Polski urośnie w 2025 r. realnie o 3,6 proc., czyli bardziej niż w 2024 r. (2,9 proc.), ale symbolicznie mniej niż szacowano w marcowej projekcji (3,7 proc.). Powód? Nieco niższy od założeń wzrost gospodarczy w pierwszym kwartale (3,2 proc. r./r.) oraz podwyższona niepewność. W 2026 i 2027 r. nasza gospodarka ma urosnąć kolejno o 3,1 i 2,5 proc., czyli o 0,2 pkt proc. szybciej niż przewidywano w marcowej projekcji. – Ta rewizja w górę wynika przede wszystkim z obniżki stóp procentowych o 50 punktów bazowych w maju – tłumaczył Kotłowski. Przypomnijmy: projekcja powstała jeszcze przed lipcową, kolejną obniżką stóp, o 25 pb.
Wyższy wzrost gospodarczy w 2025 i 2026 r. względem 2024 r. wynika przede wszystkim z napływu do gospodarki środków z Krajowego Planu Odbudowy i nowej perspektywy unijnej. – Zakładamy, że absorpcja środków unijnych w 2025 r. wzrośnie względem 2024 r. o ponad 40 mld zł, czyli o ponad 70 proc. – powiedział Kotłowski. Zaznaczył, że prognozy NBP zakładają pełne wykorzystanie środków z KPO. Jednocześnie impuls inwestycyjny z tym związany się opóźnia, co znalazło odzwierciedlenie w projekcji. Bank centralny zrewidował w dół prognozę wzrostu inwestycji w 2025 r. z 8,3 proc. r./r. do 5,9 proc., za to podniósł dla 2026 r. (z 5,1 proc. do 5,9 proc.). Oczekuje też mniejszego tąpnięcia inwestycji w 2027 r. (-1,8 proc. w obecnej projekcji, względem -2,8 proc. w marcowej). – Poziom wykorzystania dotacji z KPO po czerwcu to około 13,6 proc. To nie jest dużo na tle innych krajów – zauważa Kotłowski. – Ale podpisano już umowy na około 61 proc. środków. Ponadto w krajach, które mają więcej środków z KPO, tempo rozkręcania się jest zawsze wolniejsze – wyjaśnia dyrektor Departamentu Analiz i Badań Ekonomicznych NBP.
Cały czas ważnym czynnikiem wzrostu gospodarczego Polski będzie też konsumpcja prywatna. W trzecim kwartale br. powinna urosnąć nawet o 4,6 proc. r./r. (to w dużej mierze efekt niskiej bazy sprzed roku), w kolejnych ustabilizować się w okolicach 3-3,5 proc. Bank centralny wręcz podniósł prognozy względem marcowej projekcji o kilka dziesiątych punktu procentowego, co można powiązać z obniżką stóp procentowych w międzyczasie.