Dziesięć lat temu Formuła 1 wracała do Stanów Zjednoczonych po kilkuletniej przerwie, a teraz do powszechnie lubianego wyścigu w Austin dołączają kolejne rundy. Na początku maja kierowcy po raz pierwszy w historii pojadą w słonecznym Miami, a jesienią przyszłego roku trzecia amerykańska runda mistrzostw świata odbędzie się w Las Vegas. 40 lat temu, w sezonie 1982, najlepsi kierowcy świata również trzykrotnie odwiedzili USA, ale w żaden sposób nie przełożyło się to na wzrost popularności Formuły 1 na tamtejszym rynku.
Kibice w Stanach Zjednoczonych są przywiązani do rodzimych serii wyścigowych. Króluje tam NASCAR, czyli prawie 40 widowiskowych wyścigów rocznie, przeważnie na piekielnie szybkich owalnych torach, w których rywalizuje kilkadziesiąt samochodów o zbliżonej, dość prostej konstrukcji – przypominającej normalne Chevrolety czy Fordy, które każdy Amerykanin może mieć w swoim garażu. Tutaj króluje zacięta rywalizacja od startu do mety, w której o laury bije się większa niż w Formule 1 grupa kierowców, a do tego kibice nie muszą zagłębiać się w techniczne czy sportowe niuanse i mogą skupić się na samym widowisku.
Prostota i dostępność
Istotna jest nie tylko względna prostota zawodów, ale także dostępność. Europejscy kierowcy, którzy gościnnie bądź na stałe przenoszą się za Atlantyk, by startować w tamtejszych wyścigach, jako jedną z podstawowych różnic wymieniają otwartość tych serii na kibiców. Długie sesje spotkań i rozdawanie autografów, dostęp do takich miejsc, jak padok czy pola startowe, to w USA standard, a nie przywilej dla najbogatszych fanów czy najważniejszych gości.
Nic dziwnego, że Formuła 1, która sama wokół siebie kreowała aurę niedostępności i wyjątkowości, nie podbiła serc amerykańskich kibiców. To, co w oczach jej fanów jest atutem – czyli pogoń za technologiczną doskonałością, rywalizacja projektantów czy zróżnicowanie techniczne konstrukcji różnych ekip – kłóci się z podejściem, w myśl którego zawodnicy powinni dysponować zbliżonym sprzętem, a decydujące w ich starciach powinny być umiejętności za kierownicą, a nie samochody.