Łączna wartość ofert to 351 mln zł i nie jest ona rekordowa. Samemu Orlenowi zdarzyło się uplasować emisje warte 400 mln zł w I półroczu 2013 r., a przecież u szczytu popularności był w tym czasie też program publicznych emisji GNB (275 mln zł w I połowie 2013 r.), 50 mln zł pozyskała w tamtym okresie też PCC Rokita. Wartość emisji ustąpiła za to pola różnorodności. Ośmiu emitentów, którzy zdecydowali się na przeprowadzenie oferty na podstawie prospektu emisyjnego, to na naszym młodym rynku sytuacja bezprecedensowa.
Co nie wyszło do końca
Prawie wszystkie emisje publiczne zakończyły się pełnym powodzeniem i redukcją zapisów. Znęcać można się jedynie nad ofertami Capital Parku i Kruka. W przypadku dewelopera trudno mówić o niedopasowaniu oferty do apetytu rynku. Majowe zapisy trzeba było wprawdzie dwukrotnie wydłużać, a i tak nie udało się osiągnąć planu maksimum, jednak trzeba dodać, że w ciągu 12 miesięcy Capital Park – licząc z emisjami prywatnymi – pozyskał przed majową ofertą 120 mln zł, korzystając z usług wciąż tego samego oferującego (Noble Securities). O niepełnym sukcesie w maju (uplasowano papiery za 33,1 mln zł z 35 mln zł oferowanych) decydowało w dużym stopniu nasycenie portfeli inwestorów, a także silna rynkowa konkurencja i być może w jakimś stopniu brak nakładów marketingowych. Gdyby jednak Capital Park miał wydać około 100 tys. zł na marketing (wzorem pierwszej publicznej emisji) dla zdobycia tych dodatkowych 1,9 mln zł wpływów z emisji, przepłaciłby.
Inaczej trzeba ocenić emisję Kruka, który z publicznej oferty zebrał 13,4 mln zł (maksymalna wartość emisji to 20 mln zł). Inwestorzy „nie kupili" 4,5 proc. stałego kuponu na pięć lat, choć jednocześnie papiery windykatora na Catalyst o zmiennym oprocentowaniu osiągają nawet niższe rentowności. Kruk zszedł z oprocentowaniem zbyt nisko (marża ponad kontrakt IRS wynosiła 2,3 pkt proc. wobec 3,1 pkt proc. marży ponad WIBOR3M przez sześć lat oferowanej w równoległej emisji prywatnej wartej 100 mln zł). Sami przedstawiciele spółki określili ofertę mianem „próby", która pewnie wypadłaby lepiej, gdyby cyferki zamienić miejscami.
Wnioski już były
O tym, że emitenci uczą się rynku na równi z inwestorami, przekonują przykłady Bestu i Ghelamco, z których ten drugi jest bardziej spektakularny. Best po prostu zmienił ofertę, wracając do zmiennego kuponu (wcześniej dawał 6 proc. lub licząc inaczej 3,8 pkt proc. ponad IRS) i wymógł na oferującym (DM mBanku) możliwość składania zapisów także przez inwestorów nieposiadających rachunku u oferującego, ale tę zmianę wprowadzono jeszcze w październiku. Ghelamco natomiast, które w grudniu musiało wydłużać zapisy aż trzykrotnie, teraz zdecydowało się na podniesienie kuponu o 50 pkt bazowych i na bardzo cenioną przez inwestorów możliwość kupowania obligacji z dyskontem, dzięki czemu ich pieniądze pracują od pierwszego dnia po opłaceniu zapisu. Efekt był piorunujący, bo Ghelamco uplasowało ofertę w cztery dni (pół roku wcześniej potrzebowało trzech tygodni).
Ciekawie może być z emisją Rokity, która de facto jest próbą rolowania serii czerwcowej. Inwestorom zaoferowano 5 proc. przez pięć lat w miejsce 8,3 proc., które otrzymywali dotąd (za 30-miesięczne papiery).