W ubiegłym roku produkcja budowlano-montażowa w Polsce urosła o ponad 12 proc. wobec 14-proc. spadku rok wcześniej. W styczniu br. obserwowany był prawie 35-proc. wzrost wobec stycznia 2017 r. Na lata 2018–2020 Generalna Dyrekcja Dróg Krajowych i Autostrad oraz PKP Polskie Linie Kolejowe planują olbrzymie wydatki inwestycyjne. W budownictwie mieszkaniowym przewidywana jest stabilizacja po rekordowym 2017 r., kiedy deweloperzy sprzedali niemal 73 tys. mieszkań. Boom przeżywają też rynek magazynowo-przemysłowy, biurowy i handlowy. Na pierwszy rzut oka perspektywy dla firm budowlanych rysują się optymistycznie, jednak sytuacja wcale nie jest różowa.
Na niedawnej konferencji menedżerowie giełdowego giganta – Budimeksu – wprost mówili, że może dojść do powtórki z poprzedniej perspektywy unijnej, biorąc pod uwagę obserwowany w ostatnim czasie wzrost kosztów pracy i materiałów, a także coraz większe problemy z dostępnością tych zasobów. Siedem lat temu rynek inwestycji infrastrukturalnych także rósł szybciej niż potencjał wykonawczy branży. W efekcie wiele firm zamiast zarobić, zanotowało straty lub zbankrutowało. Bardzo możliwe, że GDDKiA i PKP PLK nie uda się zrealizować ambitnych budżetów.
Rynek pod presją
– Pomimo stałego wysokiego popytu na prace budowlane w segmencie mieszkaniowym, biurowym czy infrastrukturalnym, sytuacja na rynku staje się coraz trudniejsza dla generalnych wykonawców – komentuje Tomasz Stasiak, partner w warszawskim biurze Wolf Theiss, szef zespołu Real Estate & Construction. – Wraz z dynamicznym rozwojem gospodarczym oraz postępującą integracją europejską rynku pracy rosną ceny materiałów i koszty pracy. Najbardziej odczuwają to firmy z budownictwa infrastrukturalnego, bo w tym segmencie rynku najbardziej zwiększyły się ceny materiałów. O ile w najbliższej przyszłości można liczyć na pewną stabilizację cen materiałów, o tyle trudno jest mówić o szybkiej poprawie na rynku pracy, gdzie wciąż będzie brakować pracowników – dodaje.
Ekspert podkreśla, że rynek staje się niezwykle trudny, szczególnie dla podwykonawców, bo to oni finansują gros kosztów nabycia materiałów i sprzętu, a w związku z nowymi przepisami o odwróconym VAT narażają się na ryzyko utraty płynności finansowej i popadnięcie w tarapaty. Zdaniem Stasiaka istnieje ryzyko, że wielu podwykonawców będzie upadać albo będzie zmuszonych podnosić ceny, co z kolei może doprowadzić do utraty zleceń i wypadnięcia z rynku.
– To wszystko powoduje, że coraz trudniej jest zawierać umowy na roboty budowlane, których okres realizacji przekracza dziewięć miesięcy, bo nikt nie chce brać na siebie ryzyka wzrostu cen. Poza tym widać coraz większą świadomość prawną wśród wykonawców, którzy drobiazgowo prowadzą dokumentację umowną, budując silną bazę na potrzeby ewentualnych sporów z inwestorami. Na pewno wiele firm wyciągnęło wnioski z ostatniego krachu na rynku budowlanym i nie popełnia błędu walki o kontrakty za wszelką cenę. Generalni wykonawcy nauczyli się, że nie warto starać się o kontrakt dla samego kontraktu, tylko po to, by zwiększyć przychody – mówi Stasiak.