W największym uproszczeniu REIT to spółka, która inwestuje na rynku nieruchomości komercyjnych. Ktoś może się więc zastanawiać, dlaczego akurat taka spółka wymaga szczególnego traktowania. Otóż kilkadziesiąt lat temu Amerykanie zauważyli, że ludzie chętnie inwestują w mieszkania pod wynajem, gdyż względnie nie tracą one na wartości, przez co stanowią bezpieczną inwestycję. Jednak były to indywidualne decyzje inwestycyjne. Zastanawiano się nad tym, czy tacy inwestorzy mogą lokować swoje środki na większą skalę, w budynki biurowe, czy galerie handlowe. Wymyślono REIT-y, tzn. podmioty, które będą, poprzez konstrukcję prawną w jakiej funkcjonują, zapewniać to samo, tzn. względnie stabilną wartość majątku, jaką mają nieruchomości oraz stały dochód, prawie taki jak przy wynajmie mieszkań. To zadziałało w Stanach Zjednoczonych a potem także w innych krajach. Teraz chcemy to zrobić w Polsce.
Jak wynika z projektu ustawy REIT-y będą miały ulgi podatkowe. Na co dokładnie mogą liczyć?
Na pierwszy rzut oka wydaje się, że to co proponuje MF to przede wszystkim bardzo atrakcyjna stawka podatku dochodowego na poziomie 8,5 proc.. Przy czym, co jest bardzo istotną różnicą, która powoduje, że ta stawka jest tylko pozornie tak fenomenalna, to 8,5 proc. nie będzie obciążało dochodu (przychody minus koszty określone dla celów podatkowych), tylko kwoty dystrybuowane do inwestorów. Chodzi głównie o to, aby REIT-y regularnie przekazywały pieniądze swoim inwestorom. Te 8,5 proc. na wypłatach, czyli nie na dochodzie, gdyby przełożyć na poziom dochodowy, oznacza około 19-20 proc. podatku od dochodu. Innymi słowy, stawka 8,5 proc. jest atrakcyjna, jednak jej niski poziom wynika z tego, że jest to nieco inny mechanizm konstrukcji wypłaty zysku do inwestorów i kalkulacji tego podatku.
To oznacza, że zwykły Kowalski, który będzie udziałowcem takiej spółki, w momencie otrzymania dywidendy nie będzie płacił podatku?