Wczorajsza sesja to dalsza część kreślenia korekty wcześniejszych wzrostów. Na razie nie myśli się o przełamywaniu oporu. Wygląda na to, że popyt dopiero zbiera siły. Te zbieranie sił sprawia, że uaktywnili się gracze liczący na to, że do ataku w ogóle teraz nie dojdzie. Rosnąca wczoraj LOP wskazuje na powiększającą się pulę na stole. Nikt na razie nie rezygnuje.
Początek sesji był w pewnym sensie kontynuacją poprzedniej sesji. Kontrakty rozpoczęły dzień od spadku cen. Szybko jednak do głosu doszedł popyt. Ceny skoczyły w górę. Zniknęły minusy, a krótko po 10.00 poprawiony został wtorkowy rekord zwyżki trwającej od dołka bessy. Ta poprawa wtorkowego szczytu był wprawdzie symboliczna, ale rekord to rekord. Później weszliśmy w tradycyjną fazę uspokojenia, która zakończyła się ok. 13.00. Popyt ponownie się uaktywnił, dzięki czemu ceny zbliżyły się do szczytu dnia. Szczyt jednak nie został już pokonany. Rynek zaczął słabnąć, co wskazywało na możliwość spadku w końcówce.
W końcówce faktycznie spadło, ale skala i szybkość przeceny zaskoczyła. Jeszcze o 16.00 rynek był na plusie. Ostatnie 10 minut handlu oraz końcowy fixing to już wyraźna przewaga podaży, na którą popyt nie odpowiedział. W efekcie cena zamknięcia jest niemal równa minimum sesji.
Na wykresie godzinowym można się nawet pokusić o stwierdzenie, że zejście pod wczorajsze minimum będzie oznaczało wykreślenie formacji podwójnego szczytu. Z racji wielkości jej znaczenie nie będzie duże, ale jej pojawienie się może przedłużyć okres oczekiwania na atak na poziom oporu. Upieram się, że taki atak będzie miał miejsce.
Jasne jest, że nie znam przyszłości, ale mamy wiele czynników, które wspierają stronę popytową, a to sprawia, że kupujący prędzej czy później podniosą ceny, by choćby tylko spróbować przełamać opór. Każdy ma bowiem świadomość, że wyjście nad 1920 pkt to możliwość dalszej zwyżki, poparta sygnałem technicznym.