O wczorajszej sesji w Stanach za bardzo nie ma co pisać. Indeksy zmieniły się w niewielkim stopniu, a więc trudno wyizolować jeden przeważający czynnik, który na zmiany cen wpłynął. Zresztą byłoby to jeszcze trudniejsze, że średnia przemysłowa zakończyła dzień wzrostem wartości, Nasdaq spadkiem, a SP500 niemal się w ogóle nie zmienił. Serwisy podają różne czynniki. Podobno spadek cen wywołany został zapowiedziami emisji akcji. Inni przytaczają wypowiedź Greenspana, który stwierdził, że jest spora szansa na to, że na rynku nieruchomości osiągnięte zostało dno. Miało to wpłynąć na lepszą sytuację indeksu SP500. Cóż, z Greenspanem trudno się kłócić. Nie dlatego, że to postać dla wielu niemal pomnikowa, bo przecież i pomniki mogą się czasem mylić. Problem polega na tym, że w chwili obecnej faktycznie wiele wskazuje na to, że rynek nieruchomości jest w fazie formowania dołka koniunktury. Warto też jednak pamiętać, że podobne tezy były szef Fed wysuwał ponad rok temu, gdy przez jakiś czas nie spadała liczba wniosków o nowy kredyt hipoteczny. Wtedy to była raczej kiepska przesłanka. Teraz teza o możliwej poprawie ma więcej poważniejszych argumentów.
Nie zajmujmy się już jednak przeszłością, a skupmy na tym, co nas czeka dziś. Dziś poznamy dynamikę produkcji przemysłowej strefy euro. Ok., na to raczej nikt się nie nabierze i jakieś reakcji nie należy się spodziewać. Jeśli dane będą odbiegały od prognoz, to być może jakieś ruchy da się zaobserwować na rynku walutowym. O 13:00, jak co środę, mamy w planie publikację raportu o liczbie wniosków o kredyt hipoteczny w USA. Trochę odczekamy i pojawią się kolejne dane makro. O 14:30 poznamy dynamikę cen importu oraz, i to jest dzisiejsze wydarzenie, dynamikę sprzedaży detalicznej. Tuż przed zamknięciem poznamy dynamikę zapasów przedsiębiorców. Jak widać, plan dnia może nie jest napięty, ale zapowiada się ciekawiej niż w dwóch poprzednich sesjach.
Patrząc na rynek z punktu widzenia AT, dziś raczej przełomu nie będzie. Do wsparć daleko, a atak na opór jakoś nie chce nadejść. Popyt odradza się na krótko. Tylko po to, by nie dopuścić do poważniejszej przeceny. To zbyt mało, by oczekiwać skutecznego przełamania newralgicznego poziomu.