Po wzroście cen w piątek mamy spadek notowań w środę. Dobre nastroje szybko zostały zastąpione słabymi. Ich zmienność nie zaskakuje, jeśli pamiętamy, że rynek jest w trakcie kreślenia konsolidacji. Od dołu wsparciem dla byków jest poziom luki hossy. Raz się spisał, ale wcale nie ma pewności, że uda się to po raz drugi. Odbicie po pierwszym wybronieniu poziomu luki okazało się niewystarczająco duże. Ceny zamiast podejść w pobliże oporu, nawet nie dotarły do okolic szczytu.
Wczorajsza słabość popytu naraża byki na kolejny test wsparcia w postaci luki hossy. Skoro wzrost cen po pierwszym odbiciu nie okazał się imponujący, to być może tym razem popytowi zabraknie stronników, by bronić wsparcia. Wiązałoby się to z zejściem na niższe poziomy i zamknięciem luki. Dla graczy krótkoterminowych takie zachowanie rynku może zostać odebrane jako sygnał jego słabości, co wiązałoby się z wyjściem z długich pozycji. Przyznam, że taką interpretację uznawałbym za przesadzoną, ale ja, oczywiście, mam inny punkt odniesienia.
Każdego, kto kieruje się zmianami cen w średnim terminie, odejście cen od szczytu na około 100 punktów nie jest żadną tragedią. Ta grupa graczy będzie raczej skłonna do obserwacji zmian kursów względem znacznie niżej położonych wsparć. Jak pamiętamy, w tej chwili takim ważnym wsparciem jest 1620 pkt. Wczorajsza przewaga podaży miała ułatwione zadanie dzięki napływającym danym makro. Jeszcze przed południem opublikowano dynamikę produkcji przemysłowej w strefie euro.
Okazała się ona słabsza od prognoz. Wprawdzie można tłumaczyć, że dane dotyczą marca, a więc już dość odległego okresu, ale już takich argumentów nie można podnosić w przypadku także rozczarowujących danych z USA. Wczoraj poznaliśmy dynamikę sprzedaży detalicznej z kwietnia. Większy, niż oczekiwano spadek podciął nieco skrzydła bykom. Prawda jest jednak taka, że nawet te słabsze dane są lepsze od marcowych.
Sprzedaż detaliczna spadała, ale już wolniej. To nie uratowało byczych pozycji i przyniosły one wczoraj stratę, ale można mieć nadzieję na przyszłość. Wygasanie dynamiki pogarszania się wielkości konsumpcji jest pocieszające i wcześnie wstępnie sygnalizowane. Wygląda na to, że Amerykanie doszli do punktu, w którym wszelkie najprostsze sposoby oszczędzania zostały wyczerpane. Kolejne wymagałyby poważniejszych cięć, a?to, jak wiadomo, przychodzi z trudem.