[b]Część graczy giełdowych i obserwatorów rynku uznaje Pana za kontrowersyjnego inwestora, który pojawia się w coraz to nowych firmach, dużo obiecuje, ale niewiele z tego wynika.[/b]
Mówię to, co zamierzam zrealizować, i uważam, że jestem w tym powściągliwy. Muszę być w kontakcie z akcjonariuszami – za dużo jest spółek zamykających się na rynek, z których informacje trzeba wyciągać siłą. Zawsze mówiłem, że realizacja jakichkolwiek planów zależy od sukcesu emisji. Skoro nie udało się ich przeprowadzić, trudno mieć pretensje o brak realizacji zamierzeń.
[b]Pańskie nazwisko stało się już jednym z „magicznych” – Pana pojawienie się w spółce powoduje, że inwestorów opanowuje szał zakupów. Wykorzystuje to Pan?[/b]
Jeśli to prawda, jest mi przyjemnie. Nie przywiązywałbym do tego wagi, myślę, że inwestorzy kierują się raczej niedowartościowaniem danej spółki.
[b]Czy ktoś Panu doradza w inwestycjach giełdowych? Ma Pan sztab współpracowników, maklerów, licencjonowanych doradców?[/b]