Tych pięć dni na wykresie tygodniowym wygląda całkiem imponująco. Czy tylko w krótkim terminie ma to znaczenie? Nie. Sądzę, że okolica poniedziałkowego minimum ma także znaczenie w terminie średnim. Wprawdzie myślę, że do testu tego poziomu jeszcze dojdzie, to jeśli ceny kontraktów po zejściu niżej powrócą nad poniedziałkowe minimum, będzie można rozważać możliwość tego, że czerwcowy dołek jest dołkiem całego tegorocznego spadku cen. Wcześniejsze sesje, poza piątkową, nie wskazywały na siłę popytu, a raczej słabość podaży. Zachowanie cen dokonywało się przy niskiej aktywności. W piątek sytuacja była inna. Wzrost cen miał miejsce przy zwiększonej aktywności. Co ważne, obrót skupiony był na bankach, a więc na spółkach, które w trakcie tygodnia wykazywały wyraźną siłę względem całości rynku. W piątek liderami zwyżki były spółki surowcowe. Cały tydzień należy ocenić jako bardzo udany. Rynek zbliża się do okolicy szczytu z marca. Kontraktom brakuje około 100 pkt. Gdyby ten szczyt został pokonany, pojawiłaby się okoliczność dla zmiany nastawienia na pozytywne. Myślę jednak, że podaż łatwo się nie podda. Przypuszczam, że nawet jeśli dojdzie do testu szczytu z marca, to później i tak testowany będzie dołek z ostatniego poniedziałku. Zbliżenie się do marcowego szczytu dałoby coś jeszcze. Wskazówkę, że rynek akcji szykuje się do znacznej poprawy wycen, której apogeum mielibyśmy w przyszłym roku.