Trwa wojna w Ukrainie, ceny surowców rosną, pogarszają się nastroje konsumentów, a banki centralne podnoszą stopy. Co z tego obrazu wyłoni się w gospodarce?
Konsekwencją będzie przyspieszenie cyklu. W lutym byliśmy w fazie ożywienia gospodarki, ale może się ona zakończyć szybciej, niż się spodziewaliśmy, i jest duża niepewność, jak będzie wyglądała kolejna faza. To zależy od tego, jak potoczy się wojna, jaki będzie sentyment konsumenta czy inflacja. My trochę obawiamy się stagflacji i recesji. Widać to również po rozmowach z inwestorami, które na przełomie roku były prowadzone z dużo większą dawką optymizmu.
RPP jest na innym etapie cyklu niż Fed, który zaczął w marcu podwyżki o 0,25 pkt proc., ale pojawiły się głosy, że tempo przyspieszy. Czy rynek już to zdyskontował?
Od końca ubiegłego roku ten temat jest mocno dyskutowany i na pewno to ryzyko było uwzględnione. Jeszcze w tym momencie mamy dalej nadzieje zbudowane z portfelami akcji rynków wschodzących. Wydaje mi się, że one wyceniały już podwyżki stóp przez Fed w II półroczu ubiegłego roku. Podwyżki jeszcze będą trwały pewnie miesiącami i konsekwencją będzie duża przebudowa portfela. Jak podwyżki się skończą, pewnie będzie trzeba bardziej optymistycznie spojrzeć na akcje amerykańskie, mniej na resztę świata. Teraz jesteśmy w takim momencie, że akcje europejskie mogą dać większe zwroty niż amerykańskie.