Wokół klasycznych agencji ratingowych i wydawanych przez nie ocen od początków globalnego kryzysu finansowego panuje niedobra atmosfera. Niektóre z nich uwikłane są w procesy i grożą im wypłaty odszkodowań za błędne oceny. Lecz nie neguje to całkiem przydatności sporządzanych przez agencje ratingowe ocen wiarygodności, które stały się trwałym elementem globalnego rynku kapitałowego. Okoliczności te przemawiają za przyjęciem zupełnie innego podejścia do ratingu i zasad działania agencji ratingowej.
Dlatego proponujemy utworzenie Instytutu Ratingu i Analiz. Nie ma on stanowić przeciwwagi dla międzynarodowych agencji ratingowych, które prawdopodobnie się obronią i odzyskają wiarygodność (choć będzie to relatywnie trudne). Naszym celem jest zwiększanie wiarygodności lokalnego rynku obligacji, gdzie wielu emitentów jest na tyle małych, że rating dużej, międzynarodowej agencji jest po prostu dla nich za drogi. Ma to być przedsięwzięcie z misją polegającą na poprawie jakości funkcjonowania rynku kapitałowego w Polsce. Nie chodzi przy tym o podmiot działający dla zysku, przynoszący dochody. W tym sensie Instytut Ratingu i Analiz stałby się częścią infrastruktury instytucjonalnej rynku kapitałowego w Polsce i mógłby działać w symbiozie z podmiotami odpłatnie nadającymi emitentom obligacji oceny wiarygodności finansowej. Konkurencja na tym rynku jest potrzebna. Nowy podmiot nie może mieć monopolu na oceny wiarygodności emitentów.
AAAby przywrócić wiarę w oceny
Powstanie takiej instytucji odbudowałoby także wiarę w rating i przydatność ocen jako narzędzia ułatwiającego podejmowanie decyzji inwestycyjnych i umożliwiającego emitentom plasowanie emisji po niższym koszcie. Nowa inicjatywa powinna być zatem wspierana przez duże międzynarodowe agencje ratingowe. Model funkcjonowania nowego podmiotu powinien się opierać na kilku silnych filarach, gwarantujących Instytutowi wiarygodność ocen oraz niezależność organizacyjną, finansową i personalną, a także ograniczających potencjalne konflikty interesów. Ostatnie z tych założeń zadecydowało o odejściu od dominującego obecnie na świecie modelu finansowania agencji ratingowych, w którym to emitent płaci za rating. Ten model został w dużym stopniu zdyskredytowany.
Oczywiście, model oparty na opłatach inwestorów również ma swoje ograniczenia i wady. W naszej opinii wiarygodność instytucji sporządzającej ratingi może zagwarantować tylko model mieszany, oparty na finansowaniu agencji przez różne grupy interesariuszy. W finansowanie nowego podmiotu powinni się zaangażować ci, którzy mogą dużo zyskać na jej powstaniu, a także ci, którzy mogą dużo stracić, jeśli ona nie powstanie. Pierwsza grupa to inwestorzy instytucjonalni i indywidualni, dla których oceny inwestycyjne nowego podmiotu stałyby się źródłem informacji o sytuacji finansowej emitentów oraz narzędziem służącym do podejmowania decyzji. W finansowanie nowej instytucji powinni również się zaangażować emitenci, ale w formule pośredniej, poprzez opłatę giełdową, na tyle jednak niską, żeby nie wpływała negatywnie na atrakcyjność rynku obligacji.
Rating w proponowanej przez nas formule miałby charakter oceny powszechnej (nadawanej wszystkim emitentom) i publicznej. Niedochodowy charakter nowego podmiotu powstrzyma zarzuty o nierówne traktowanie konkurencji i stawianie w uprzywilejowanej pozycji jednego podmiotu. Instytut Ratingu i Analiz ma mieć bowiem nierynkowy charakter i ewentualne nadwyżki przeznaczać na cele statutowe, a zarobki osób kierujących instytutem i wszelkie koszty związane z jego funkcjonowaniem będą jawne i udostępniane na stronie internetowej nowego podmiotu.
Z korzyścią dla banków
Na tym, że nie ma agencji ratingowej uwiarygodniającej rynek obligacji najwięcej mogą stracić banki, gdyż w obliczu trudnej sytuacji finansowej podmiot gospodarczy finansujący działalność na rynku kredytowym i obligacji w pierwszej kolejności zwykle zaprzestaje spłacać kredyt, a dopiero potem zawiesza spłatę długu zaciągniętego na rynku obligacji. Wytłumaczenie takiego postępowania nie jest skomplikowane: zaprzestanie spłaty obligacji jest dla przedsiębiorstwa bardziej dotkliwe, zwłaszcza w wymiarze medialnym, a przy tym zwykle prowadzi do bankructwa. Brak ocen ratingowych emitentów obligacji stawia więc sektor bankowy w bardzo niekomfortowej sytuacji.