Spadek cen ropy może obniżyć zysk Orlenu o kilkaset milionów

Gdyby cena ropy naftowej na światowych giełdach oraz kurs dolara do złotego utrzymały się na wczorajszym poziomie do końca września, okresowe przeszacowanie zapasów surowca może obniżyć wynik finansowy Orlenu w III kwartale o około 200 mln zł

Aktualizacja: 26.02.2017 13:56 Publikacja: 03.09.2008 05:43

Około połowy czystego zysku, wypracowanego przez Orlen w minionym kwartale, wynikało z okresowego przeszacowania zapasów ropy naftowej, czyli tzw. efektu LIFO. Wynik finansowy płockiego koncernu sięgnął wtedy prawie 1,7 mld zł, z czego 845 mln zł było rezultatem właśnie wzrostu wartości zgromadzonego już surowca. Rynek zdążył się do tego przyzwyczaić, ponieważ efekt LIFO już od 1,5 roku regularnie poprawia rezultaty płockiej firmy.

Pod koniec lipca "Parkiet" pisał jednak, że miniony kwartał był najpewniej ostatnim, w którym cykliczne przeszacowanie zapasów zwiększyło zysk Orlenu. W połowie sierpnia Sławomir Jędrzejczyk, który w zarządzie koncernu z Płocka odpowiada za sprawy finansowe, potwierdził, że utrzymanie obecnej, spadkowej tendencji na rynku ropy może spowodować, że Orlen zanotuje w bieżącym kwartale ujemny efekt LIFO. Prawdopodobieństwo tego, wraz ze spadkiem cen surowców na światowych giełdach, stale się zwiększa.

Średnia cena wciąż wysoka

Jak wyliczył Kamil Kliszcz, analityk z Domu Inwestycyjnego BRE Banku, średnia cena baryłki ropy w lipcu i w sierpniu sięgnęła 124 USD. Była zatem wyższa niż w całym II kwartale, kiedy wynosiła 122 USD. Jednak w II półroczu kurs surowca stale spada. Wczoraj w Nowym Jorku za baryłkę ropy płacono powyżej 105 USD. - Gdyby cena ropy oraz kurs dolara utrzymały się do końca tego miesiąca na tym poziomie, efekt LIFO mógłby obniżyć kwartalny wynik netto Orlenu o około 200 mln zł - oszacował Kliszcz.

Ostatni raz przeszacowanie zapasów miało ujemny wpływ na zysk płockiego koncernu w I kwartale 2007 r. Efekt LIFO sięgnął wówczas, według ówczesnych informacji spółki, 183 mln zł. Kliszcz dodaje jednak, że w dłuższym okresie ustabilizowanie się cen ropy naftowej na niższym poziomie niż ostatnio będzie dla Orlenu korzystne. W koncernie na wyjątkowo wysokim poziomie jest bowiem tzw. własne zużycie tego surowca na potrzeby produkcji petrochemicznej (sięga aż 12 proc., podczas gdy np. w Grupie Lotos wynosi zaledwie około 6 proc.). Niższy kurs ropy naftowej obniży zatem koszty stałe Orlenu.

Największa ekspozycja

Tymczasem, jak wynika z najnowszego raportu agencji ratingowej Fitch, płocki koncern jest najbardziej narażony na zmiany cen ropy ze wszystkich europejskich firm paliwowych (dotyczy to jedynie grupy kilkunastu spółek, które publikują dane o wpływie zmian cen surowca na wyniki). Polska firma utrzymuje też najwyższe zapasy w stosunku do przychodów: w ubiegłym roku stanowiły 16 proc. sprzedaży i ponad 20 proc. aktywów grupy kapitałowej.

Tak wysoki poziom zapasów wynika m.in. z konieczności utrzymywania rezerw obowiązkowych. Zgodnie z przepisami unijnymi, firmy zajmujące się dystrybucją paliw płynnych muszą utrzymywać rezerwy stanowiące równowartość średniej trzymiesięcznej sprzedaży w poprzednim roku kalendarzowym. W przypadku Orlenu przy obecnych cenach surowca wartość rezerw obowiązkowych sięga 6 miliardów złotych.

Inne zasady w USA

Fitch przypomina, że amerykańskie koncerny naftowe wyceniają wartość zapasów ropy zgodnie z zasadą LIFO (w pierwszej kolejności jako sprzedaną księgują ropę pochodzącą z najnowszej dostawy). Dzięki temu ich wyniki są znacznie bardziej stabilne w okresach nagłych zmian cen tego surowca. Taki sposób księgowania zapasów zaniża jednak ich aktualną wartość rynkową w momencie, kiedy ceny ropy rosną. Zdarzają się też sytuacje, w których pojawiają się ekstrazyski w czasie okresowych wyprzedaży zapasów.Komentarze:

Paul Spedding

analityk, HSBC, Londyn

Na rynku naftowym mamy do czynienia z załamaniem. Doszło do niego w wyniku spadku popytu w krajach OECD. Dzieje się tak w dużej mierze z powodu spowolnienia gospodarczego w wielu z tych państw. Wzrostu cen ropy możemy się spodziewać zimą, ale nie będzie on znaczący, jeżeli gospodarki te będą osłabione. Mogą one spaść nawet poniżej 100 USD za baryłkę. Myślę jednak, że z powodu politycznych napięć ceny będą się utrzymywać do końca roku nieco powyżej tego poziomu.

Christine Tiscareno

analityk, Standard & Poor's, Londyn

Cena ropy może spaść w tym roku poniżej 100 USD za baryłkę. Będzie to jednak zależało od wielu czynników - głównie od kursu dolara, choć ważne też będą uwarunkowania polityczne (stosunki Zachodu z Rosją) i osłabienie popytu. Średnia cena baryłki ropy wyniesie jednak w tym roku 115-120 USD. Choć w krótkim okresie będzie spadać, w długim nastąpi jej wzrost.

W kierunku 100 dolarów?

Z dużym prawdopodobieństwem ropa naftowa stanieje wkrótce poniżej 100 USD za baryłkę - przewidują analitycy.

Wczoraj w Nowym Jorku za baryłkę płacono nawet 105,5 USD, o 10 USD mniej niż przed weekendem i o ponad 40 USD mniej niż przy lipcowych rekordach. Bezpośrednią przyczyną wczorajszego tąpnięcia były niewielkie w stosunku do prognoz zniszczenia, jakie wyrządził huragan Gustav instalacjom naftowym na wodach i wybrzeżu Zatoki Meksykańskiej. Jest tam wydobywana co czwarta i przerabiana co trzecia baryłka amerykańskiej ropy.

W średnim terminie ropa tanieje przede wszystkim z uwagi na spowolnienie w światowej gospodarce. Mniej ropy potrzebują spętane kryzysem kredytowym USA i Europa. Popyt nie rośnie już też zbyt silnie w Chinach. Rolę gra także umacniający się dolar, który podniósł ceny ropy w innych walutach.

Zdaniem analityków, Gustav, a także rosyjska interwencja w Gruzji, która pod znakiem zapytania postawiła dostawy ropy z basenu Morza Kaspijskiego, powstrzymały spadek. - Gdyby nie te zagrożenia, już testowalibyśmy poziom 100 USD - powiedział agencji Reutera Mike Wittner z Societe Generale.

- Problemy gospodarcze i silniejszy dolar pomogą dalej zbijać ceny ropy. Prawdopodobnie spadną poniżej 100 USD - dodał Christoph Bellew z firmy Bache Commodities. Wczoraj prognozy wzrostu dla krajów z grupy G-7 obniżyło OECD. W II półroczu wolniej będzie rozwijać się strefa euro (1,3 proc., wobec 1,7 proc. w prognozie z lipca) i Japonia. Lekko przyspieszą tylko USA, rosnąc o 1,8 proc., zamiast szacowanych wcześniej 1,2 proc. Gracze z rynku ropy w najbliższych dniach będą obserwować kolejny huragan, Hannah, tworzący się na Atlantyku. Ogromne znaczenie będzie mieć też wtorkowe posiedzenie ministrów OPEC. Wczoraj irański minister Mohammad Ali Khatibi zasugerował, że kartel powinien zmniejszyć dostawy ropy o 1,5 mln baryłek. Pod koniec notowań w Nowym Jorku baryłka kosztowała 109,29 USD.

Lepiej z inflacją i PKB

- Spadek cen ropy będzie miał pozytywny wpływ i na inflację, i na wzrost gospodarczy. Ale tylko przy założeniu, że niższe ceny surowca utrzymają się dłużej - ocenia Grzegorz Maliszewski, ekonomista Banku Millennium. Zwraca uwagę, że pozytywny wpływ tańszej ropy na dynamikę cen może być ograniczany zmianami kursów walut.

Dotychczas mocny złoty (szczególnie wobec dolara, w którym wyceniane są surowce) w pewnej mierze niwelował efekt zwyżek cen ropy. Dzięki temu w lipcu, gdy inflacja liczona według metodologii unijnej wynosiła w Polsce 4,5 proc., na ceny energii przypadało 0,7 pkt proc. całkowitego wzrostu cen. W całej Unii Europejskiej, gdzie inflacja była nieznacznie niższa (wynosiła 4,4 proc.), udział cen energii był dwa razy większy.

Piotr Bielski, ekonomista Banku Zachodniego WBK, zwraca uwagę, że w ten sposób widać tylko bezpośredni wpływ drożejącej energii. - Poprzez konieczność zrekompensowania kosztów transportu przekłada się ona również na ceny innych towarów i usług Czy w takim razie możemy liczyć na to, że tańsza ropa obniży inflację mocniej? - Tam, gdzie przedsiębiorcy napotykają konkurencję ze strony dostawców zagranicznych - tak. Ale na przykład w usługach już niekoniecznie - zaznacza ekspert.

Analitycy zgadzają się, że tańsza ropa będzie sprzyjała wzrostowi gospodarczemu. - Przy obecnej napiętej sytuacji kosztowej w firmach i pogarszaniu się perspektyw sprzedaży

to generowałoby pewne rezerwy i sprzyjało poprawie wyników - twierdzi Grzegorz Maliszewski.

Zdaniem Piotra Bielskiego, pozytywny wpływ niższych cen ropy u nas polegałby głównie na tym, że obniżyłoby się ryzyko "twardego lądowania" u głównych odbiorców naszego eksportu. Wyższej sprzedaży za granicę towarzyszyłyby mniejsze wydatki importowe, co sprzyjałoby ograniczeniu

deficytu handlowego naszego kraju.

Gospodarka
Piotr Bielski, Santander BM: Mocny złoty przybliża nas do obniżek stóp
Gospodarka
Donald Tusk o umowie z Mercosurem: Sprzeciwiamy się. UE reaguje
Gospodarka
Embarga i sankcje w osiąganiu celów politycznych
Gospodarka
Polska-Austria: Biało-Czerwoni grają o pierwsze punkty na Euro 2024
Materiał Promocyjny
PZU ważnym filarem rynku kapitałowego i gospodarki
Gospodarka
Duże obroty na GPW podczas gwałtownych spadków dowodzą dojrzałości rynku
Gospodarka
Sztuczna inteligencja nie ma dziś potencjału rewolucyjnego