Teraz powszechnie oczekiwane jest wzmocnienie juana. Zdaniem władz w Pekinie gdyby do tego nie doszło, gospodarce groziło przegrzanie.

Chiny stały się w ostatnim roku trzecią potęgą w gospodarce światowej. Są już największym eksporterem i największym rynkiem motoryzacyjnym. Ten rozwój został wsparty pakietem stymulacyjnym o wartośći prawie 600 mld dolarów oraz wartymi 1,3 bln dolarów kredytami bankowymi udzielanymi wskazanym przez państwo sektorom. Jakiekolwiek załamanie polityki gospodarczej tego kraju miałoby dla świata konsekwencje, które dzisiaj nawet trudno przewidzieć.

Zmniejszenie ilości pieniędzy na rynku, wycofywanie się – wbrew zapowiedziom – z pakietu stymulacyjnego, wreszcie zaostrzenie zasad funkcjonowania sektora bankowego, przy jednoczesnym wymogu zwiększenia rezerw (będą wynosić 15 proc wartości depozytów, więcej, niż np. w USA, gdzie obowiązuje 10 proc.) dowodzą, że władze w Pekinie zrozumiały, iż w żadnym wypadku nie mogą dopuścić, by ich PKB w roku 2010 wzrósł o prognozowane... 16 proc.

Zaskoczeniem była też niezwykle ożywiona akcja kredytowa na początku stycznia. W pierwszym tygodniu udzielono kredytów o wartości 88 mld dol. Dodatkowo jeszcze na chiński rynek płynie nieograniczona rzeka zagranicznych funduszy. Przy tym Chińczycy nie mają nawyku oszczędzania w bankach. Rynki finansowe są jeszcze na niskim poziomie rozwoju. W efekcie setki miliardów pompowane były na rynek nieruchomości, waluty i surowce.

To dlatego w środę w Azji taniały akcje, a na świecie surowce. Wiadomo, że popyt w Chinach teraz będzie bardzo kontrolowany, co wyhamuje wzrost gospodarczy nie tylko w Kraju Środka, ale i w Azji. A bardzo prawdopodobne, że i na świecie.