Inwestycja w firmę miliardera wiązała się dotychczas z minimalnym wydatkiem przekraczającym 3 tys. dolarów, gdyż tyle właśnie kosztowała ostatnio pojedyncza akcja holdingu Berkshire, i to z „tańszej” klasy B (w piątek ich kurs wynosił 3247 USD). Od czwartku ma szansę się to zmienić. W środę akcjonariusze Berkshire będą bowiem głosować nad podziałem (splitem) tych papierów w stosunku 50 do 1. W rezultacie tej operacji, dokonywanej w związku z przejęciem przez Berkshire spółki kolejowej Burlington Northern Santa Fe, cena jednej akcji klasy B powinna spaść do nieco ponad 60 dolarów.
Zdaniem analityków może to wyraźnie zwiększyć płynność walorów firmy kontrolowanej przez „wyrocznię z Omahy”. Zainteresować się mogą tymi papierami przeciętni inwestorzy, którzy przyzwyczajeni są do tego, że cena pojedynczej akcji większości giełdowych spółek w USA sięga najwyżej kilkudziesięciu dolarów.
Split jest dla Berkshire wydarzeniem podobnej rangi jak emisja w 1996 r. wspomnianych papierów klasy B. Akcje te, zwane Baby Berkshires, pojawiły się w obrocie w wyniku podziału (30 do 1) oryginalnych papierów klasy A, których cena jednostkowa przekraczała już wtedy 30 tys. USD, czyniąc je niedostępnymi dla większości inwestorów. Obecnie akcje klasy A wciąż są w obrocie i planowany split nie będzie ich dotyczył. Ich kurs w piątek wynosił 97,5 tys. USD.