Papiery te miały zabezpieczać ich przed wahaniami kursu koreańskiego wona, sprawiły jednak, że ponieśli duże straty.

- Obcy grabieżcy powinni zostać wyrzuceni z Korei! Rozpoczniemy ogólnonarodową kampanię bojkotu i zaczniemy od Citibank Korea! - krzyczeli przed siedzibą koreańskiego oddziału Citi przedsiębiorcy ze Stowarzyszenia Ofiar Kiko.

Kiko to koreańska nazwa określonego rodzaju kontraktów opcyjnych sprzedawanych eksporterom przez Citigroup oraz inne obce banki.

Kontrakt ten zakładał, że jego posiadacz będzie mógł sprzedać dolary po określonym, sztywnym kursie, jeśli wahania kursu koreańskiego wona nie przekroczą określonych w umowie granic. Jeżeli won za bardzo się umocni lub osłabi, posiadacz kontraktu będzie musiał sprzedać dolary po cenie niższej od kursu rynkowego. Takie umowy podpisało 700 spółek z Korei Południowej. Spodziewały się one, że won będzie się umacniał, ale jego kurs załamał się na jesieni 2008 r. Firmy, które zainwestowały w opcje kiko poniosły z tego powodu 2,8 mld USD strat.

Poszkodowani eksporterzy utrzymują, że banki nie poinformowały ich dostatecznie o ryzyku związanym z inwestowaniem w kiko. Koreańska Federacja Banków zaprzecza tym oskarżeniom. Do sądów wpłynęło już jednak 200 pozwów przeciwko banków, w których przedsiębiorcy domagają się anulowania kontraktów kiko. Stowarzyszenie Ofiar Kiko chce również złożyć pozwy w amerykańskich sądach przeciwko JPMorganowi oraz Goldman Sachs.